Wydawca: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Rok: 2014
Stron: 399
Piękny dzień. Dzień ślubu.
A potem wizja wiecznego szczęścia o boku drugiej połówki. To zajmuje teraz
Jennifer, która z notatnikiem w ręku (zawierającym rady od jej nieżyjącej matki) przygotowuje
się wraz z rodziną do swojego ślubu. Jednakże sam wątek ślubny był pretekstem
dla autorki dla opowiedzenia historii o
relacjach damsko- męskich, istocie miłości, osobistych perturbacjach.
Mamy
tu Margot, starszą siostrę panny
młodej, druhnę honorową, która jako rozwódka z trójką dzieci sceptycznie
podchodzi do instytucji małżeństwa, bo jakie jest prawdopodobieństwo, że z
wiekiem nikt się nie zmieni i nie pójdzie inną ścieżką. Wg niej „miłość
umiera”. Obecnie jest uwikłana w romans ze starszym od siebie mężczyzną
(Egde’em prawdziwym graczem), który na dodatek jest wspólnikiem jej ojca. Przez
to ukrywają swój związek, komunikując się ze sobą przez smsy. Podczas
przygotowań do ślubu i w czasie wesela ciągle zaś bohaterka natyka się na
Griffina, króla balu absolwentów, z którym wiąże się jakieś niejasne poczucie
winy. Trochę mnie irytowały pewne powtórzenia- mantry dotyczące tej dwójki i
brak wyjaśnienia, skąd wynikają takie ich relacje, ale to wyjaśnia się pod
koniec powieści. Margot, jako najstarsza i surowa dla siebie i innych stara się
trzymać rękę na pulsie.
Doug,
ojciec panny młodej to wdowiec, który ożenił się po raz drugi, ale ten drugi
związek nie przynosi mu radości. Tak naprawdę mężczyzna tęskni za Beth, zmarłą
żoną, co nasila się podczas przygotowań do ślubu córki. Pogubił się. Pauline, jego druga
żona, czuje, że nie należy do ich rodziny i nigdy nie dorówna Beth. Stąd pewne
pojawią się pewne bolesne rozmowy.
Ciekawą
postacią jest też Ann Graham, matka
pana młodego. Zawodowo senator stanowy, prywatnie matka trójki synów. Ze swoim
mężem Jimem wzięła po rozwodzie (bo odszedł do innej, z którą ma syna) po raz
drugi ślub. To złożona postać: z jednej strony pełna poświęcenia i dobroci,
„święta Ann”, z drugiej zaś czuje smolistą nienawiść do Helen, tej która
rozbiła jej małżeństwo. Aby napawać się zwycięstwem szczęśliwej rodziny,
zaprosiła tamtą na ślub syna, jednak Helen zachowuje się zupełnie nie po jej
myśli.
Plusem
tej pozycji jest to, że dużo wiemy o bohaterach, autorka mierzy emocjonalną
temperaturę prawie każdego z członków rodziny. Chociaż zabrakło mi spojrzenia
ze strony Jennifer, co dziwi, bo to w sumie „jej dzień”. Wiemy, że brulion ze
wskazówkami nie zastąpi jej matki i nie powie jej, co robić, gdy ma wątpliwości
i jest przygnębiona. Szkoda też, że pisarka nie wpadła na pomysł na
zamieszczenie epilogu, co się dzieje po x latach z bohaterami, ponieważ zakończenie
pozostawia niedosyt z powodu kilku niewyjaśnionych kwestii dotyczących
bohaterów.
Nie da się wszystkiego zaplanować i
tak dzieją się tutaj rzeczy nieoczekiwane. Od tych
drobnych, aż do ważnych. Powierzane są sekrety, wyjawiane tajemnice, dokonywane
wybory, zdarzają się skandale i łamane są serca. Czytanie o tym jest
pasjonujące, możemy przeżyć nutkę emocji z bohaterami i zastanowić się na co
trzeba być gotowym, by być z kimś w długotrwałych związku.
„Piękny
dzień” to powieść o tajemnicach, które mogą dusić związek i nie pozwolić mu się
rozwijać. Porusza temat zaufania, wierności, zdrad, quasi- związków. To słodko-gorzkie oblicza miłości i różne
wyobrażenia szczęścia. Bo różnie jest z małżeństwem, na zewnątrz może się
wydawać doskonałe, ale tak naprawdę do ideału jest mu daleko. Ludzie są tylko i
aż ludźmi, nie zawsze kontrolują swoje emocje. Warto zapoznać się z tą
powieścią, bynajmniej nie banalną.
OCENA:
5/6