środa, 7 sierpnia 2013

"Tam gdzie ty"- Jodi Picoult

Autor: Jodi Picoult

Wydawca: Prószyński
Rok: 2012
Stron: 568



Książki pani Picoult cenię między innymi podejmowaną w nich trudną, kontrowersyjną tematykę, budzącą ogromne emocje oraz głęboką analizę psychologiczną postaci. Tak jest również w przypadku powieści "Tam gdzie ty", która wzbogaca spojrzenie czytelnika na ważne kwestie, pozostając tym samym długo w jego pamięci.

Czy istnieje limit nieszczęść na jedną osobę? Dlaczego Zoe tak bardzo chce mieć, wręcz posiadać dziecko? Czy jak sobie wmówimy że jesteśmy szczęśliwi, będziemy tacy naprawdę? Czy jeśli ktoś stawia warunki, jest to prawdziwa miłość? Te pytania i sporo innych czytelnik znajdzie w książce „Tam gdzie ty”. Pisarka także serwuje nieraz proste prawdy życiowe, które nam jakoś umykają w codziennym życiu, jak ta: „Kiedy bardzo ci na czymś zależy, okłamujesz się na każdym kroku.” To co bierzemy za prawdę i pewniki ukazuje się tylko złudzeniem. 

Dzięki narracji poprowadzonej z punktu widzenia poszczególnych osób możemy niezwykle realnie poczuć ich emocje i uczucia towarzyszące w poszczególnych wątkach:

Zoe- jest fizjoterapeutką w domu opieki, otwiera zablokowane umysły poprzez muzykę. Ta praca, jeśli ją boli, oznacza, że robi to co trzeba. Bo czasem trzeba nowej metody komunikacji z wieloma warstwami, niekoniecznie słów, żeby żyć, uśmiechać się. Jednak są osoby niechętne do tej metody, bo przecież „fizycznie” nic się nie dzieje…

Po długotrwałych staraniach udaje jej się zajść w ciążę, jednakże traci to dziecko, to niedokończone dzieło sztuki. „Dziecko okazuje się oddechem na mrozie, smugą dymu i niczym więcej. Ale widzę, jak osiadają na falach oceanu. Widzę syreny, które na dnie śpiewem towarzyszą mu w drodze do domu.”

Jakby tego było mało, jej mąż Max oddala się od niej, aż w końcu rozwodzą się. Zoe stara się ułożyć sobie życie na nowo, szuka kogoś prawdziwego, kto będzie ją znał lepiej niż ona sama, przy kim może być sobą i niczego nie udawać. Powoli zaczyna sobie zdawać sprawę, że to opis Vanessy…Spędzają ze sobą coraz więcej czasu, aż pewnego dnia następuje ten moment: budzi się rano i stwierdza, że nie może bez niej żyć. Ze względów prawnych te dwie kobiety biorą ślub w innym stanie.  Związek z kobietą jest inny niż z Maxem- Zoe opowiada o różnicach, zaspokajając w tym względzie ciekawość czytelnika.

Vanessa-  to właścicielka ośrodka, przyjaciółka, a potem partnerka Zoe. Jej kreacja w powieści daje obraz osoby homoseksualnej- jej rozterek, wahań, uczuć. Wspomina, że przyznanie się do jej orientacji, nie wpłynęło na to kim była i kim miała się stać, bo to nie była kwestia wyboru. Nakreśla także różnicę między tolerancją a akceptacją, chce wierzyć, że w przyszłości w zakresie seksualności, nie będzie dobrej czy złej strony. Z początku pełna obaw, czy dla Zoe ich uczucie to coś trwałego, czy jej nie spowszechnieje, czy nie będzie chciała wrócić do dawnego życia. Wierzy jednak, że człowiek zakochuje się w osobie, płeć może nie odgrywać większego znaczenia.
„Wiem, że nie warto marzyć o tym, na co nie mam szans.”

Max- to męski punkt widzenia: mąż, niedoszły ojciec. Do tej postaci mam mieszane uczucia. Z jednej strony słaby człowiek, który uciekał w zapomnienie poprzez alkohol, który odszedł od żony, kiedy go potrzebowała. Alkohol spaskudził mu życie, ale także przez niego bruździ innym. Także jego tzw. nawrócenie, bo musiał sięgnąć dna by zacząć wierzyć- dopiero wtedy czuje, że znalazł swoje miejsce we wspólnocie, zyskał rodzinę, przebaczenie i akceptację. To dosłownie inny człowiek: ułożony, idealny, nadgorliwy, którego nie poznaje była już żona. Bezkrytycznie wierzy pastorowi, którego ma za swojego przewodnika duchowego, nie widzi, że tamten w pewien sposób nim manipuluje, chce za fasadą dobrego uczynku przeobrazić drugą osobę na własne podobieństwo. Jego reakcja na informację byłej żony o jej związku z Vanessą jest bardzo silna i złożona: wiele uczuć, w tym niedowierzenie, szok, ból, złość. Innym ciekawym aspektem tej postaci jest relacja Maxa z bratem: bohater całe życie chce być taki jak jego brat, mieć to co on, co doprowadza do pewnego zdarzenia…

A dalej…
Zoe ma trzy zamrożone zarodki w klinice, natomiast pastor podsuwa Maxowi inne rozwiązanie: jego dzieci zostaną dziećmi jego brata. Zaczyna się walka o prawa do nienarodzonych dzieci, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone. Zaczyna się analiza potencjalnych rodzin. Maxowi trudno wrócić słowami do przeszłości, mówić o bólu po stracie syna, o związku z Zoe. W którymś momencie sprawa  przeistacza się w wojnę. Bardzo szokujące i zaskakujące fakty wychodzą na jaw, to bomby zegarowe które buchają bohaterom w twarz.

Niewątpliwie bardzo dobrym zabiegiem stosowanym w twórczości Picoult jest dwutorowość czasowa: przede wszystkim współczesność, ale też przeszłość i wspomnienia bohaterów, co daje pełen obraz oraz sprawia, że patrzymy inaczej na motywacje i zachowania postaci.

Tragedią jest, że dwoje ludzi, którzy stanowili rodziną, zaczyna ze sobą walczyć. Bo jak wytłumaczyć, że dwoje ludzi, którzy mieli spędzić ze sobą resztę życia, budzi się pewnego ranka i mówi „to koniec”, bo stali się sobie obcy? Inne ideały, niezgodność charakterów? Czy można zmienić drugą osobę w kogoś innego, zgodnie z naszymi życzeniami i marzeniami? Czy to wynika z przymykania oka na pewne wady, nie zauważanie na początku tego, co w drugiej osobie się nam nie podoba?

Picoult po raz kolejny napisała historię, która przedstawia całą gamę uczuć, od tych dobrych dla nas, do tych, których czuć nie chcemy. Poczucie winy, cierpienie, rozpacz, wielka strata, gdzie trzeba zrozumieć, co się traci, żeby strata w pełni do nas dotarła. Samotność, taka, że pojawia się myśl, że świat byłby lepszy bez ciebie. Nie zabraknie też tych pozytywnych: miłości, przyjaźni- i ich roli w życiu człowieka. Przyjaciółka (ta prawdziwa) powie prawdę prosto z mostu, którą trzeba znać, ale co najwspanialsze, to niczego między wami nie zmieni.

Proza Picoult wyciska łzy z oczu, szczególnie wzruszająca scena jest gdy Zoe śpiewa „Na Wojtusia z popielniczka” przy łóżku umierającej trzyletniej dziewczynki. „Kiedy kończę, w sali słychać tylko nieobecność małej dziewczynki”. Jak by tego było mało,  po takim dniu do Zoe przychodzi jej były mąż by ją „nawrócić”. 

Treść niejednokrotnie zmusza do zadania sobie pytań, między innymi co oznacza słowo tolerancja, miłość oraz do czego może prowadzić marzenie o dziecku za wszelką cenę, pragnienie tak silne, aż nie chce się go psuć nadzieją. Także osoby, które ciekawe są wizerunku Kościoła, jego problemów i przekonań religijnych znajdą tu fragmenty dla siebie. Gorąco polecam zapoznanie się z losami Zoe i Maxa i zastanowienie się, za którą stroną ty się byś opowiedział oraz co ty byś zrobił w ich sytuacji. A wybory nie będą łatwe, a wręcz bolesne. 

„Rodzina to nie płeć, tylko miłość. Nie potrzeba matki i ojca, ani na siłę dwojga rodziców. Grunt to mieć kogoś, na kim można polegać.”

OCENA: 5,8/ 6



piątek, 2 sierpnia 2013

"Dom jedwabny"- Anthony Horowitz

 Recenzja bierze udział w konkursie Zbrodni w Bibliotece


Autor: Anthony Horowitz

Wydawca: REBIS
Rok: 2011
Stron: 304



Po raz kolejny (pierwowzór do opowiadania A. C. Doyle- a tym razem autor A. Horowitz) doktor Watson otwiera mechanizmy działania wielkiego umysłu przed czytelnikami. Narracja jest pierwszoosobowa, z perspektywy doktora Watsona, wiernego towarzysza i przyjaciela najwybitniejszego detektywa na świecie, Sherlocka Holmesa. Jako kronikarz sukcesów tejże wybitnej persony, dr Watson pragnie, by zostały przedstawione szerokiej publiczności wszystkie śledztwa. Dlatego też w „Domu Jedwabnym” została opisana afera z roku 1890, jednakże tak ohydna i szokująca, że musiała czekać w sejfie aż 100 lat, by można było ją opublikować. Takie przedstawienie tej sprawy wzmaga zainteresowanie czytelnika.

„Gra rozpoczęta”.

Zaczyna się od wizyty pewnego dżentelmena i jego opowieści o wręcz prześladującym go tajemniczym osobniku, a to wynika z wydarzeń, które miały miejsce w Ameryce. Sprawa tylko z początku wydaje się być prosta, z każdą kolejną stroną dochodzą nowe elementy, nowe fakty, co w efekcie skutkuje bardzo intensywnym i złożonym śledztwem, które przybiera znacznie poważniejszy obrót. Bo cóż oznacza nazwa „Dom Jedwabny”, która wywołuje emocje u rozmówców, co za tajemnicze siły i spiski? Tak, bohaterowie dotknęli spraw, które sięgają bardzo głęboko.

Nie ma chyba drugiego takiego detektywa jak Sherlock Holmes. Jego metodami są obserwacja i dedukcja, zwykle na miejscu zbrodni bieżąco komentuje swoje spostrzeżenia, czasem jest to niezrozumiałe dla osób mu towarzyszących (w tym dr Watsona). On nie tylko widzi, on dostrzega- a to kolosalna różnica, która zwykle przyczynia się do rozwiązania zagadki. Uwielbiam, gdy opowiada, jak doszedł do rozwiązania zagadki, wyciągnięcia określonych wniosków, wtedy to wszystko wydaje się takie „dziecinnie proste”.

„Zawsze uważałem, że żadna interpretacja ciągu zdarzeń nie jest możliwa, póki nie wykluczą jej wszystkie zgromadzone dowody, a nawet i wtedy nie należy zbyt szybko wyciągać ostatecznych wniosków.”

Niestety nawet ten geniusz w ściganiu przestępców nie ustrzeże się przed pewnymi niedopatrzeniami, błędami…Jednak myli się ten, co myśli, że podda się on przeciwnościom, bo najbardziej niebezpieczny dla przestępców staje się wtedy, gdy przeciwności piętrzą się na jego drodze.

„Gdy wyeliminujesz to, co niemożliwe, wtedy to, co pozostanie, choćby było najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą.”

Co mi ponadto uprzyjemniło lekturę? Autor zachował klimat tamtych lat, zarówno poprzez język, jak i przedstawienie społeczności angielskiej- bogatych arystokratów skontrastowanych z biednymi dziećmi. Ponadto narrator sugeruje, że nadejdą wstrząsające wydarzenia, co sprawia, że z niecierpliwością przewracamy kolejną stronę, by dowiedzieć się co dalej. Wspomnę jeszcze, że na kartach powieści pojawia się również starszy z braci Holmes- Mycroft, również osobliwa persona, ważna figura w kręgach rządowych.

Tak więc, z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością towarzyszyłam detektywom w śledztwie dotyczącym „Domu Jedwabnego”, ze zdumieniem i podziwem czytałam o zaskakujących sztuczkach sprytnego (i czasami pyszałkowatego) Holmesa oraz przygodach, które przeżyli obaj bohaterowie. Dla miłośników klasyki angielskiego kryminału pozycja obowiązkowa, pozostałym z czystym sumieniem polecam jako znakomitą rozrywkę.

„Tak gra Sherlock Holmes. To musi być on. Mam w sercu nadzieję, że gra specjalnie dla mnie.”
OCENA: 5,7/ 6



wtorek, 30 lipca 2013

"Powrót do Ford County: opowieści z Missisipi"- John Grisham

Autor: John Grisham

Wydawca: Amber
Rok: 336
Stron: 2010



Zawsze mam problem z oceną pozycji, która jest zbiorem opowiadań, ponieważ zwykle zawiera zarówno utwory, które przypadły mi do gustu, jak i te, co były ot takie sobie. Tak było i tym razem.

Moim zdaniem najlepsze pomysły na fabułę widać w opowiadaniach „Pokój Michaela”, „Śmieszny chłopak” oraz „Cicha Przystań”. To pierwsze ukazuje spotkanie z konsekwencjami własnej decyzji zawodowej, spojrzenie na cierpienie dziecka i jego rodziny, uświadomienie tym samym, że zwycięstwo w sądzie, a sprawiedliwość, to czasem dwie różne rzeczy. Z kolei tytułowy „Śmieszny chłopak” to syn bogacza, chory na AIDS, który powraca do rodzinnego miasta, by umrzeć. Mieszkańcy małego miasteczka boją się jego choroby, unikają z nim bezpośredniego kontaktu, tylko za jego plecami intensywnie plotkują. Tak, autor znakomicie tutaj ukazał klimat i obyczaje takich miast, gdzie nietolerancja i segregacja ludzka są na porządku dziennym. Niezwykle porusza też odmalowany obraz przyjaźni ze starszą, czarną kobietą, która naraża się na wykluczenie ze społeczeństwa, tylko dlatego, że pomaga bohaterowi w jego ostatnich chwilach życia, nie zabraknie tutaj wyjawienia pewnych skrywanych sekretów. Natomiast „Cicha przystań” przykuwa uwagę pierwszoosobową narracją (w przeciwieństwie do pozostałych utworów, gdzie występuje narracja trzecioosobowa) oraz wglądem w życie w domu tzw. Spokojnej starości. Pozostałe opowiadania, niestety, nie przykuły mojej uwagi, nie znalazłam w nich nic dla siebie. 

Bohaterowie to wachlarz różnorodnych postaci: dobrych i złych, mamy tu: cwanych prawników, niepozornych urzędników, osoby nieuleczalnie chore, elokwentnego przestępcę, spryciarzy i kanciarzy. Finały opowiadań często są przewrotne, zaskakujące, w środku znajdziemy gamę emocji: przyjaźń, nienawiść, zemstę, obraz tego, do czego posunie się człowiek, by poprawić swoją sytuację materialną. Wprawdzie wszystko charakteryzuje lekki styl, czasem taki z przymrużeniem oka,  ale pisarzowi (notabene znanemu z o wiele lepszym utworów) udało się przemycić sytuacje, które dają do myślenia- szczególnie w tych opowiadaniach, o których wspomniałam na początku.

Jeżeli masz ochotę na inne spojrzenie na twórczość Grishama, ciekawią Cię ludzkie wybory i jego konsekwencje- chcesz przy tym zastanowić się nad życiem oraz poznać plejadę różnorodnych postaci to zapraszam do zapoznania się z opowiadaniami zawartymi w „Powrót do Ford County: opowieści z Missisipi” autorstwa Johna Grishama.

OCENA: 4/6


niedziela, 28 lipca 2013

"Powrót do Poziomki"- Katarzyna Michalak

Autor: Katarzyna Michalak

Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Rok: 2011
Stron: 292




Ewa, Witold i malutka Julijka, Andrzej z Karoliną, niania Jasia – oto bohaterowie Powrotu do Poziomki, czarownego miejsca, przepełnionego miłością i spokojem, gdzie marzenia się spełniają, a szczęście puka do drzwi. Jednak życie gotuje im niespodziankę za niespodzianką: Ewa musi wybrać – mąż, czy przyjaciel, Witold – rodzina, czy przygoda, Andrzej – pieniądze, czy… wolność, Karolina musi pozostać wierna temu, kogo pokochała, choć to niełatwe, zaś Jasia... Czy odnajdą drogę do domu, który jest w nich samych?
Katarzyna Michalak w drugim tomie bestsellerowego Roku w Poziomce zabierze nas w nie tylko na piękną polską wieś, w miejsca znane i nieznane, ale i w egzotyczną podróż do Indii, zapewniając dużo wzruszeń, zaskakujących zwrotów akcji, silnych emocji, śmiechu i łez, a także wspaniałych opowieści o zwierzętach, bez których Poziomka nie byłaby Poziomką. Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem autorka snuje opowieść o ludziach, w których jest prawdziwe, szczere dobro. Jednak nawet oni nie pozbawieni są słabości i wad, dokonują trudnych wyborów, czy zawsze trafnych?, popełniają błędy, raniąc najbliższych. Czar opowieści trwa, trzyma czytelnika w napięciu do ostatniej strony. Czy historia skończy się dobrze…

Postać głównej bohaterki jaką stworzyła Pani Michalak była w mojej opinii  początkowo dość irytująca w odbiorze. Ewa to pisarka, prowadząca wydawnictwo, ma męża Witolda i córeczkę Julię z poprzedniego związku. Jej wadami nie do zniesienia jest nadwrażliwość, egzaltacja, często reaguje histerycznie, wręcz przesadnie- szczególnie kiedy jej mąż ni stąd, ni zowąd informuje ją o wyjeździe do Korei (sic!).Trzeba mieć do niej świętą cierpliwość, ale bez niej byłoby nudno. Jak to jej babcia Zosia powiedziała (co mnie rozbawiło):

„Zabierz się dziecko drogie do pisania książki, bo wyobraźnia ci rozum odbiera”.

Ale te emocje przykrywają coś innego: bardzo silne uczucie, nie tylko przyjaźni, do Andrzeja, męża przyjaciółki, ojca dwóch małych dzieci. Ewa uparcie dąży do kontaktu z nim, aż pewnego razu świadkiem ich chwilowej namiętności jest Ta Michalak. (Wcielenie pisarki? Dobra czy zła wróżka?). Po tym zdarzeniu, mimo że nie zaszli zbyt daleko z Andrzejem, Ewa czuje się winna, tym jak blisko była złamania zasad, zdrady, ciężko jej na sercu.

Napisałam o wadach bohaterki, ale to przede wszystkim kreacja kobiety odważnej, walczącej o dobro innych, wrażliwej na krzywdy słabszych: dzieci i zwierząt, kochającej i dobrej przyjaciółki.

„Bardzo łatwo obwiniamy za nasze niepowodzenia wszystkich, tylko nie siebie.”
A przecież tylko od nas zależy, jakie będzie nasze dalsze życie…Dopóki nie jest za późno warto się odnaleźć: wybaczyć, wyjaśnić sprawy. W złości zdarza się nam powiedzieć okropne, raniące bliskich słowa, których tak naprawdę nie czujemy. Ale ta druga osoba tak łatwo nie może potem o tym zapomnieć. Mowa jest także w tej książce o ciężkich decyzjach, rozstaniach, powrotach, ot życie. A najważniejsze z tego jest poczucie, że ma się dokąd i do kogo wracać.

„Jak cudne są powroty do miejsca, które jest naszą małą ojczyzną, do naszego azylu, gdzie życie z jego trudami, chwilami zwątpienia, z poczuciem przegranej, możemy zostawić za drzwiami.”

Taką historią, która zapadła mi w pamięci jest historia Jasi, obecnej opiekunki córeczki Ewy- fascynująca, bolesna, niespodziewana dla czytelnika, ale też dająca nadzieję, że dla każdego kiedyś zaświeci słońce.
Sceptycznie byłam nastawiona do wzmiankowanej podróży Ewy do Indii, ale niepotrzebnie, bo ta podróż oraz to, co bohaterka tam przeżyła to jeden z najbardziej najciekawszych fragmentów książki. Bo wyjazd zmienił bohaterkę, wróciła odmieniona, „ktoś, kto widział więcej niż powinien i tyle samo przeżył”.

„Powrót do Poziomki” to lektura dla czytelników lubiących życiowe, z pewnością niebanalne historie z odcieniami zarówno smutku i radości, takie, które skłaniają do refleksji, niepozbawione humoru. Moim zdaniem warto się z tą pozycją zapoznać.

OCENA 5,3/6


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...