poniedziałek, 30 czerwca 2014

"Wiedeńska gra"- Carla Montero

Autor: Carla Montero

Wydawca: Rebis
Rok: 2013
Stron: 382



Hiszpania, rok 1913. Młoda szlachcianka Isabel przeżywa wielki dramat: nie tylko straciła rodziców, ale też na chwilę przed ślubem zostaje porzucona przez narzeczonego. Na szczęście pomocną dłoń wyciąga do niej ciotka, austriacka arystokratka blisko związana z cesarskim dworem Franciszka Józefa. Podróży Isabel do Austrii towarzyszą dziwne i niepokojące zdarzenia, a w pozornie spokojnym Wiedniu coraz wyraźniej czuć narastające napięcie. W powietrzu wisi wojna, której starają się zapobiec prowadzący zakulisowe rozmowy dyplomaci, podczas gdy spotykająca się potajemnie orientalna sekta dąży do jej rozpętania za wszelką cenę. Piękna Hiszpanka wbrew swoim zamiarom rozbudza namiętność kolejnych mężczyzn. Okazuje się, że żadna z osób, z którymi się styka, nie jest tym, za kogo się podaje. Stopniowo dziewczyna staje się elementem twardej męskiej gry, prowadzonej przez agencje wywiadowcze różnych krajów.

Isabel za pomocą swoich wpisów w dzienniku w formie listów do ukochanego, Larsa, wprowadza nas do „Wiedeńskiej gry”. W jej narracji wyczuwa się wszakże drugie dno, lekkie sugestie, że i ona ma swoje sekrety. Pewnych wspomnień nic nie jest w stanie jej odebrać, muszą istnieć. Dziwne zdarzenia zaczynają się od napadu w Paryżu (w czasie podróży do Wiednia), gdzie pomaga jej Richard, Anglik, który okazuje się, że przypadkiem jest przyjacielem rodziny ciotki. Ale w jej przekonaniu „zbiegi okoliczności podobnie jak nieszczęścia, nigdy nie pojawiają się pojedynczo, przeznaczenie upiera się, żeby rzucać je nam pęczkami, jak obwarzanki.” Bohaterka, piękna, ma zarazem dar niewinnego uwodzenia, z nutą kobiecej ignorancji, wręcz biją się o nią mężczyźni: Lars, Richard, Mikołaj. Jest nietypowa: uprawia jogę, czyta zakazane lektury nie przystające dziewczynie z hiszpańskiej szlachty.

 „A uwodzenie może być fascynującą grą, zależnie od tego z kim się gra.”

W pałacu ciotki podczas zbliżających się świąt w zbieraninie różnorakich gości i domowników zachodzą dziwne wypadki. Isabel staje się świadkiem tajemniczego obrzędu sekty kalikamaistów, a także innych tragicznych wydarzeń. Lecz milczy, bo przedstawienie musi trwać. Ale śmierć przytłoczyła ją. Był też strach, milczący, rozgrywający się we wnętrzu. Pełno wokół niej ewidentnych fałszerstw i manipulacji, traci przez to opanowanie, ale jest zdeterminowana. Jednak zaskoczyła ją letnia burza…

Równoległa narracja prowadzona jest przez Karela, brata Larsa. Ten oschły mężczyzna ma silne poczucie obowiązku, intensywne uczucia jak miłość i nienawiść uważa za słabości charakteru. Z początku nie ufa Isabel. Ale to co się zdarzy, zaskoczy nawet jego. Ona rozchwieje go emocjonalnie.

Oprócz nich na kartach powieści znajdziemy też przebiegłych konspiratorów, sekciarskich fanatyków, zimnych morderców- ludzi z ciemną stronę, ale także tych, co gotowi są poświęcić życie sprawom, które uważają za ważne. Kim naprawdę jest arogancki mistrz uwodzenia Lars; Mikołaj, który budzi antypatię; miły Borys, Karel, a nawet Isabel? Okazuje się, że „każdy odgrywa swoją rolę najlepiej jak potrafi. A im lepiej to robi, tym więcej ma do ukrycia.” Ludzie mający misję, gra, która przestaje być grą. Ale w co się zmienia?

Jednakże podczas lektury natknęłam się na pewne problemy: związane z rozeznaniem kto jest kim, trudno rozpracować bohaterów psychologicznie. Postacie jakby wydawały się zagubione, mniej wiedzą niż czytelnik (takie przynajmniej jest początkowe wrażenie). Dopiero zakończenie może dać odpowiedz, dlaczego odbiorcą obydwu narracji jest Lars. Początkowo brakowało mi większych emocji, lecz potem czytelnika zaskakuje i skutecznie omamia pisarka. Wielkie uznanie. Końcowe fragmenty rekompensują początkowe niedoskonałości. Wyznawane tajemnice jedna po drugiej, nie dają czytelnikowi czasu na złapanie oddechu, a nerwy napięte są jak postronki. Miażdży prawda. Praktycznie żadna z postaci nie jest tą, którą poznajemy na początku, każdy ma podwójną tożsamość. Montero posiada talent do kreowania nieprzewidywalnego i zaskakującego finału

„Wiedeńska gra” jest powieścią pełną tajemnic, niedopowiedzeń i zagadek. Nic nie jest oczywiste i proste, zawoalowane intrygi osaczają nas z każdej strony. Sugeruję, nie dajcie się zniechęcić na początku, dotrzyjcie aż do finału- naprawdę warto. Zobaczcie, czy szpiegostwo to tylko męska gra. Ja myślę, że na pewno jest jednak grą, w której „nieufność jest główną cechą zwycięzcy”.

OCENA: 5,3/ 6


sobota, 28 czerwca 2014

"Labirynt von Brauna"- Rafał Dębski

Autor: Rafał Dębski

Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok: 2007
Stron: 230



Jaki związek ma wojenne i przedwojenne niemieckie upodobanie do prac pod ziemią z osobą współczesnego polskiego policjanta? Oleśnica, powiatowe miasto w pobliżu Wrocławia. Miejscowa policja próbuje rozwikłać zagadkę serii tajemniczych zgonów. Komisarz Wroński zostaje uwikłany w intrygę, której zasięg znacznie przekracza kompetencje zwyczajnego gliny. W mieście toczy się bowiem prawdziwa cicha wojna. Wojna, która nie skończyła się w ’45 roku. Bowiem kiedy milkną działa, do walki przystępują służby specjalne.

W małym miasteczku Oleśnicy w ciągu ostatnich miesięcy mają miejsce dziwne „wypadki”. Komisarz Michał Wroński wierzy, że to nie przypadek, ale jego przełożony chce za wszelką cenę uniknąć komplikacji? Jakich, tego bohater nie wie, ale umorzone dochodzenie, wizyta tajemniczych gości sugerują „mętną wodę”.

„W tym grajdole wszyscy mają układy ze wszystkimi”.

Wroński to człowiek z twardym karkiem, przed byle kim go nie zgina. Operatywny z niewyparzonym językiem, inteligentny i spostrzegawczy próbuje na własną rękę rozwikłać co się tam dzieje. Ale zadawane pytanie dlaczego bywa niebezpieczne. Obserwują go tajniacy z Wydziału Wewnętrznego, a tym samym zawodowa przyszłość Wrońskiego zawiśnie na włosku, giną osoby, które mogłyby udzielić jakiś informacji. Wiele osób czuje się zaniepokojonych aktywnością śledczą zwykłego policjanta z powiatowej placówki. A bohater ma wrażenie, że jest tylko małym pionkiem na wielkiej szachownicy.

„Labirynt von Brauna” według mnie sprawia wrażenie kryminału sensacyjnego, który kopiuje to, co w jego tematyce aktualnie jest na topie: międzynarodowa afera szpiegowska, sięganie do przeszłości, kłopoty osobiste bohatera. Ma dynamiczną akcję z kilkoma zwrotami, która jednak w sumie nie do końca intryguje, czy też brzmi wiarygodnie. Jednocześnie pozycja ta broni się charakterystyczną postacią Wrońskiego- chociaż reszta bohaterów nie wyróżnia się niczym szczególnym.

Dla fanów polskiej sensacji, książka warta uwagi. Nie jest jakimś wybitnym dziełem, ale dobrą pracą rzemieślniczą.

OCENA: 4/6





środa, 25 czerwca 2014

"Sekret Freuda"- Jed Rubenfeld

Autor:  Jed  Rubenfeld 

Wydawca: Sonia Draga
Rok: 2006
Stron: 480



Inspiracją do powstania tej książki był przyjazd w 1909 roku Zygmunta Freuda, znanego wiedeńskiego psychiatry do Nowego Jorku wraz z uczniem Carlem Jungiem. Wydarzenia, które mają miejsce na łamach powieści (całkowita fikcja literacka, jednak oparta na faktach- autor wyjaśnia to w posłowiu) opowiada w przeważającej części doktor Stratham Younger- postać całkowicie wymyślona przez pisarza. 

Według mnie można wyróżnić trzy główne tematy, które poruszył Rubenfeld. Przede wszystkim zagadka kryminalna- związana z morderstwem młodej kobiety oraz napaścią na inną dziewczynę, która po tym traumatycznym wydarzeniu traci głos. W tym miejscu do głosu dochodzi Younger, jako lekarz prowadzący terapię pacjentki. To człowiek zafascynowany publikacjami Freuda, szczególnie teorią  zwaną kompleksem Edypa, skoro nie potrafił jej obalić, poświęcił jej całe życie. Próbuje on dowiedzieć się prawdy poddając psychoanalizie dziewczynę, zmaga się on jednakże z dylematami natury etycznej, przekroczenie granic lekarz-pacjent.

Inną płaszczyzną są przemyślenia Youngera, który jest fascynatem Szekspira, próbującego rozwikłać sens słów z monologu Hamleta- być albo nie być oraz tworzącego własną teorię kompleksu Edypa. Do tej teorii zastrzeżenia ma też mroczny i dziwny Jung, którego złożone i skomplikowane relacje z Freudem są ukazane na łamach powieści. W tym momencie intrygujący thriller przeradza się w niejasne (jak dla mnie) rozważania filozoficzne, co już mniej mi się podobało.

„Jeśli chcemy przejąć rolę w teatrze życia, musimy grać.”

Co do samego Freuda, czy też jego tytułowego sekretu. Tego nie ma. Bardziej obecne w powieści są jego teorie, niż on sam, przez co wydaje się postacią mało wyrazistą. Wprawdzie daje cenne wskazówki Youngerowi dotyczące zjawiska przeniesienia jak i psychoanalizy oraz walczy, aby odeprzeć konspirację mającą na celu zniszczenie jego kariery poprzez zniesławienie.

Jak dla mnie mimo wszystko najlepiej wypadł wątek kryminalny, który przy tak skomplikowanej fabule i wątkach na różnych płaszczyznach wydaje się najbardziej dopracowany i wyjaśniony, a jego zakończenie zaskakujące i przewrotne. Rubenfeld pozwolił czytelnikowi na podróż po meandrach ludzkiej natury: ukazał zawiłości, maski które przybieramy, role, które odgrywamy, podstępność, strach, deprawację.

Jak widać lektura ma swoje plusy i minusy, zdecydujcie sami, czy ciekawi was ta  kombinacja thrillera, kryminalnej zagadki z psychologicznymi tajemnicami oraz filozoficznymi rozważaniami. Jak dla mnie „Sekret Freuda” okazał się być inną lekturą niż oczekiwałam, ale nie żałuję jej poznania.

„Tak samo jest z każdą chorobą. Dopiero gdy zrozumiemy przyczynę, możemy stwierdzić, że znamy naturę trapiących człowieka dolegliwości. I tylko wtedy możemy je leczyć.”
OCENA: 4,3/ 6




niedziela, 22 czerwca 2014

"Zimowy ślub"- Sharon Owens

Autor: Sharon Owens

Wydawca: Świat Książki
Rok: 2011
Stron: 288



Ona, Emily - urocza, utalentowana, z polotem. On, Dylan - przystojny, szlachetny i zawsze wie, jak się zachować. Para jak z bajki, brakuje tylko szczęśliwego happy endu, czyli wspaniałego ślubu. Jednak Emily nie potrafi zapomnieć o swoim poprzednim niedoszłym weselu, kiedy to jej narzeczony uciekł sprzed ołtarza. Czy da szczęściu drugą szansę i pozwoli, by złożona przysięga miłości ogrzała jej serce? Dobry nastrój gwarantowany.

„Zimowy ślub” to w głównej osi historia miłosna, bajka w śnieżnej scenerii. Bohaterką jest Emily, pracująca dla magazyny „Stylowe Życie”, która po swoim niedoszłym ślubie przeprowadziła się z Belfastu do innego miasta. To praktyczna, wrażliwa dziewczyna, jednak zablokowana, bo dźwiga za duży bagaż emocjonalny (nieszczęśliwe dzieciństwo oraz porzucenie w dniu ślubu). Ostrożna i przez to  pełna obaw, jednak przy oddawaniu niepotrzebnych rzeczy do pobliskiej organizacji dobroczynnej poznaje tam Dylana- coś się w niej zaczyna zmieniać. Staje się motylem.
„Ale czy była tchórzliwym motylem, który miał na zawsze pozostać bezpieczny w swoim małym, szklanym pojemniczku? Czy miała odważnie wzlecieć w błękitne niebo oferujące nieograniczone możliwości, zarówno dobre, jak i złe?”

To opowieść o pogodzeniu z przeszłością i spojrzeniu w przyszłość jako terapii dla duszy, o walce o własne szczęście, wyjściu z kręgu poczucia winy i żalu. Myślę, że czytelniczki postawią się w sytuacji Emily i każdej z nas życzę zrozumienia, że „Mamy tylko jedno życie. Po co je marnować na rozpamiętywanie przeszłości?”

Myślę, że jak czytelnik podejdzie do tej lektury, jako do przyjemnej, lekkiej historii miłosnej, to nie powinien czuć się zawiedziony. Fakt, akcja jest raczej leniwa, spokojna (choć lekki dramatyzm wprowadzają losy przyjaciółki- szefowej  głównej bohaterki) oraz koniec przewidywalny, gdzie happy end gwarantowany. I czy są takie książęta z bajki, jak Dylan- szlachetny, cierpliwy, pomagający Emily w trudnych momentach? Cóż rzec, mnie ta historia odprężyła i jakoś dodała otuchy.

OCENA: 4,8/ 6


 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...