Wydawca: Rebis
Rok: 2013
Stron: 382
Hiszpania, rok 1913. Młoda
szlachcianka Isabel przeżywa wielki dramat: nie tylko straciła rodziców, ale
też na chwilę przed ślubem zostaje porzucona przez narzeczonego. Na szczęście
pomocną dłoń wyciąga do niej ciotka, austriacka arystokratka blisko związana z
cesarskim dworem Franciszka Józefa. Podróży Isabel do Austrii towarzyszą dziwne
i niepokojące zdarzenia, a w pozornie spokojnym Wiedniu coraz wyraźniej czuć
narastające napięcie. W powietrzu wisi wojna, której starają się zapobiec
prowadzący zakulisowe rozmowy dyplomaci, podczas gdy spotykająca się potajemnie
orientalna sekta dąży do jej rozpętania za wszelką cenę. Piękna Hiszpanka wbrew
swoim zamiarom rozbudza namiętność kolejnych mężczyzn. Okazuje się, że żadna z
osób, z którymi się styka, nie jest tym, za kogo się podaje. Stopniowo
dziewczyna staje się elementem twardej męskiej gry, prowadzonej przez agencje
wywiadowcze różnych krajów.
Isabel
za pomocą swoich wpisów w dzienniku w formie listów do ukochanego, Larsa,
wprowadza nas do „Wiedeńskiej gry”. W jej narracji wyczuwa się wszakże drugie
dno, lekkie sugestie, że i ona ma swoje sekrety. Pewnych wspomnień nic nie jest
w stanie jej odebrać, muszą istnieć. Dziwne zdarzenia zaczynają się od napadu w
Paryżu (w czasie podróży do Wiednia), gdzie pomaga jej Richard, Anglik, który
okazuje się, że przypadkiem jest przyjacielem rodziny ciotki. Ale w jej
przekonaniu „zbiegi okoliczności podobnie
jak nieszczęścia, nigdy nie pojawiają się pojedynczo, przeznaczenie upiera się,
żeby rzucać je nam pęczkami, jak obwarzanki.” Bohaterka, piękna, ma zarazem
dar niewinnego uwodzenia, z nutą kobiecej ignorancji, wręcz biją się o nią
mężczyźni: Lars, Richard, Mikołaj. Jest nietypowa: uprawia jogę, czyta zakazane
lektury nie przystające dziewczynie z hiszpańskiej szlachty.
„A uwodzenie może być fascynującą grą,
zależnie od tego z kim się gra.”
W
pałacu ciotki podczas zbliżających się świąt w zbieraninie różnorakich gości i
domowników zachodzą dziwne wypadki.
Isabel staje się świadkiem tajemniczego obrzędu sekty kalikamaistów, a także
innych tragicznych wydarzeń. Lecz milczy, bo przedstawienie musi trwać. Ale
śmierć przytłoczyła ją. Był też strach, milczący, rozgrywający się we wnętrzu.
Pełno wokół niej ewidentnych fałszerstw i manipulacji, traci przez to
opanowanie, ale jest zdeterminowana. Jednak zaskoczyła ją letnia burza…
Równoległa narracja prowadzona jest
przez Karela, brata Larsa. Ten oschły mężczyzna ma
silne poczucie obowiązku, intensywne uczucia jak miłość i nienawiść uważa za
słabości charakteru. Z początku nie ufa Isabel. Ale to co się zdarzy, zaskoczy
nawet jego. Ona rozchwieje go emocjonalnie.
Oprócz
nich na kartach powieści znajdziemy też przebiegłych konspiratorów,
sekciarskich fanatyków, zimnych morderców- ludzi z ciemną stronę, ale także
tych, co gotowi są poświęcić życie sprawom, które uważają za ważne. Kim
naprawdę jest arogancki mistrz uwodzenia Lars; Mikołaj, który budzi antypatię; miły
Borys, Karel, a nawet Isabel? Okazuje się, że „każdy odgrywa swoją rolę najlepiej jak potrafi. A im lepiej to robi,
tym więcej ma do ukrycia.” Ludzie mający misję, gra, która przestaje być grą. Ale w co się zmienia?
Jednakże
podczas lektury natknęłam się na pewne problemy:
związane z rozeznaniem kto jest kim, trudno rozpracować bohaterów
psychologicznie. Postacie jakby wydawały się zagubione, mniej wiedzą niż
czytelnik (takie przynajmniej jest początkowe wrażenie). Dopiero zakończenie
może dać odpowiedz, dlaczego odbiorcą obydwu narracji jest Lars. Początkowo
brakowało mi większych emocji, lecz potem czytelnika zaskakuje i skutecznie omamia pisarka. Wielkie
uznanie. Końcowe fragmenty rekompensują początkowe niedoskonałości. Wyznawane
tajemnice jedna po drugiej, nie dają czytelnikowi czasu na złapanie oddechu, a
nerwy napięte są jak postronki. Miażdży prawda. Praktycznie żadna z postaci nie
jest tą, którą poznajemy na początku, każdy
ma podwójną tożsamość. Montero posiada talent do kreowania nieprzewidywalnego i zaskakującego finału.
„Wiedeńska gra” jest powieścią
pełną tajemnic, niedopowiedzeń i zagadek. Nic nie jest
oczywiste i proste, zawoalowane intrygi osaczają nas z każdej strony. Sugeruję,
nie dajcie się zniechęcić na początku, dotrzyjcie aż do finału- naprawdę warto.
Zobaczcie, czy szpiegostwo to tylko męska gra. Ja myślę, że na pewno jest
jednak grą, w której „nieufność jest główną cechą zwycięzcy”.
OCENA:
5,3/ 6
Piękna okładka i sama treść również wydaje się intrygująca, dlatego będę mieć ją na uwadze, ale to dopiero za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i ku mojemu własnemu zaskoczeniu spodobała mi się.
OdpowiedzUsuńLubię wszelakie zagadki i niedopowiedzenia, więc jak najbardziej to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzytając początek twojej recenzji pomyślałam "O rany ile w tej książce się dzieje. Ilu tu bohaterów. Czy ja to wszystko ogarnę?" Jednak później uspokoiłaś mnie. Na pewno kiedyś przeczytam te powieść i przetrwam ten okrutny początek.
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi to moje zmagania z "Saszeńką", która niedawno czytałam. Początkowo myślałam, że zaraz odłożę te książkę, a później stwierdziłam że jest fenomenalna:)
Z historią w tle. To lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobała mi się ta podwójna tożsamość której dowiadujemy się pod koniec książki. Bardzo dobra pozycja :)
OdpowiedzUsuńOoo, tajemnice, intrygi to coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle mnie ta powieść nie ciekawi:/
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego słyszałam o powieściach autorki i Ty to potwierdzasz. Muszę przeczytać, tym bardziej że obie książki C. Montero mam w domu :)
OdpowiedzUsuń