Wydawnictwo: Między Słowami
Rok: 2017
Stron: 528
Dobry
jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie
też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia
można bowiem skrzywdzić tylko raz. Potem latami odbudowuje się zerwaną relację.
Z ludźmi bywa podobnie…
Świat
Natashy rozsypał się wraz z odejściem męża. Gniew i zraniona duma popchnęły ją
do zrobienia rzeczy, których potem żałowała. Gdy człowiek traci kogoś
bliskiego, nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Natasha zamknęła się w swojej
samotności, postawiła na niezależność i karierę. Kiedy decyduje się pomóc
spotkanej w podejrzanych okolicznościach Sarze, nie przypuszcza, że ta
„dziewczynka znikąd” odkryje przed nią życie na nowo.
Co się stanie, gdy Natasha zaryzykuje wszystko dla dziewczynki, której nawet nie zna i nie rozumie? Czego można się nauczyć od osoby, która kocha bardziej konie niż ludzi?
Co się stanie, gdy Natasha zaryzykuje wszystko dla dziewczynki, której nawet nie zna i nie rozumie? Czego można się nauczyć od osoby, która kocha bardziej konie niż ludzi?
Głównymi bohaterkami
tej powieści obyczajowej są Natasha i Sarah. Ta pierwsza to prawniczka, prawie
rozwódka, której małżeństwo umierało powoli z powodu zaniedbań i braku
wsparcia, pod powierzchnią niemożności donoszenia dzieci tlił się gniew do męża
Maca. Sarah zaś to nastolatka, wychowywana przez dziadka, którą od tego, co
przygnębiające wyzwala jazda konno na ukochanym koniu Boo. Pewnego dnia
los styka ze sobą Natashę i Sarah.
Prawniczka czuje się w obowiązku pomóc dziewczynce w trudnej sytuacji, a jeden
krok pociąga ze sobą kolejne, decyzje, niektóre nawet wbrew procedurom. W tym
wszystkim zaskakuje ją były partner, Mac…
„Mogła
po prostu wyjść.”
Moyes porusza w swojej
książce życiowe, ale też niełatwe tematy (jak strata, dążenie do realizacji marzeń,
ukrywanie prawdy, długi i ich konsekwencje). Ukazuje, że bycie prawdziwą rodziną, dbanie o drugą osobę, nie jest
zawsze łatwe i proste. Na przykład Natasha stara się stworzyć Sarah
namiastkę domu, ale nie umie z nią rozmawiać i jej pomóc. Złości ją prawie były
mąż, bo gdy go potrzebowała, to go nie było, a teraz wrócił i wywraca jej życie
do góry nogami. Wobec niego i innych jest cyniczna oraz ostrożna, opieka nad
dziewczynką miała być innym punktem skupienia w tej napiętej sytuacji, ale
rozmowy wychodzą im na opak. Wykluczenie, samotność. Z kolei Sarah lawiruje
między opieką nad koniem, szkołą, rodziną zastępczą, martwi się o bliską osobę
i zmaga z wysokimi opłatami za utrzymanie konia. Nie ufa dorosłym, kłamie i
robi inne niemoralne rzeczy.
„Mówiła
dalej, jakby ta błaha pogawędka mogła nadać pozór normalności ich obecnemu
życiu.”
Ciekawy morał niesie
też ze sobą historia pewnego chłopca i reakcji Natashy- jak łatwo uwierzyć w
pewne rzeczy, wmówić je sobie, błędnie zinterpretować nie wszystkie znane fakty.
„We wspólnym rytmie” to wzruszająca historia obyczajowa o pasji,
determinacji i podążaniu za marzeniami; o odpowiedzialności za drugiego człowieka
i o roli zaufania w rodzinie. Podobała mi się, to historia warta uwagi.
OCENA:
5+/ 6
Lubię takie wzruszające powieści. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńakurat ta książka najmniej mi przypadła do gustu
OdpowiedzUsuńMam w planach twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuń