Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 2013
Stron: 664
Dellarobia jest młodą żoną i matką,
mieszka na podupadającej farmie, ledwie wiążąc koniec z końcem. Jej życie to
pasmo rozczarowań. Pewnego dnia napotyka szokujący widok: jezioro ognia pośród
cichej zalesionej doliny. Okazuje się, że jest to stado motyli monarszych,
które z niewiadomych przyczyn zjawiło się w wiosce pośród Appalachów. Zjawisko
wywołuje wielką konsternację wśród naukowców, przywódców religijnych i
dziennikarzy, wywracając życie Dellarobii i okolicznych mieszkańców do góry
nogami.
Jestem
ogromną miłośniczką literatury kobiecej, obyczajowej, po prostu o codzienności,
miłości, gdzie często można znaleźć odpowiedzi na ważne pytania. „Lot motyla”
zainteresował mnie oryginalnym opisem i piękną okładką. Jednakże treść powieści
bynajmniej mnie nie zachwyciła, wręcz przeciwnie.
Największy
problem tej książki? Nużąca, rozłażąca
się fabuła. Główna bohaterka, Dellarobia (co za wymyślne imię) to żona
farmera i matka dwójki dzieci. Większość książki stanowią jej przemyślenia o wszystkim i o niczym,
chce/ zdradziła męża, boi się, że to „skasuje” jej rodzinę, narzeka, jest
zmęczona nużącą codziennością, a zarazem męczy nią i irytuje czytelnika,
zamiast coś zmienić. Ta kobieta po prostu nie wie, czego chce od życia. Myślałam,
że z czasem fabuła rozwinie się w jakimś kierunku, ale niestety nie, ewentualnie
jest to tak ukryte pod zalewem słów, kwiecistych
opisów, że nie sposób tego dostrzec. Nadzieja była w motylach monarszych-
ale zrobiono z nich cud na skalę ogólnokrajową i zostały przegadane przez
problemy bohaterki.
Jeśli
ktoś z czytelników doszukał się głębszego przesłania tej książki, to naprawdę
podziwiam. Spojrzenie na świat bohaterki, jej postawa i decyzje ani mnie nie przekonywają,
ani nie nauczyły niczego pożytecznego. Widzę tutaj same minusy, brnęłam kartka
po kartce z wysiłkiem… Tak więc podsumowując niestety muszę odradzić
potencjalnym czytelnikom poznanie tej powieści- chyba, że uwielbiacie kilkunastostronicowe
przemyślenia irytujących bohaterek i pogmatwane wątki.
„Tym razem ukazały się jej w ruchu,
w locie. Na tym właśnie polegała różnica. Drzewa i parowy jawiły się jej teraz
dziwnie plastycznie jako miliony drobnych punkcików, obnażonych za sprawą
powietrza wypełnionego drgającym motylim światłem.”
OCENA:
3-/ 6
A taka piękna okładka... szkoda, że książka nie posiada głębszej płaszczyzny...
OdpowiedzUsuńczemu wierzycie jakiejś babie która nie zrozumiała tej książki?
UsuńSzkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań, bo po okładce i zarysie fabuły spodziewałam się bardzo ciekawej książki.
OdpowiedzUsuńFascynuje mnie imię głównej bohaterki - cóż za dziwaczny pomysł :) cóż, patrząc na okładkę, to bym po nią sięgnęła, ale na szczęście najpierw trafiłam na Twoją recenzję, która mnie przed tym uchroniła :)
OdpowiedzUsuńA na okładce napisali: 'Wydarzenie literackie minionego roku" Hmmm... ;)
OdpowiedzUsuńCóż. Szkoda, że wypadła tak słabo.
Pozdrawiam ciepło,
Ami. z RecenzjeAmi.blogspot.com
Imię głównej bohaterki, nie wiem dlaczego, ale wywołało na mojej buzi śmieszny uśmiech. Co do samej powieści, to szkoda, że tak wyszło. Bo pewnie będąc w księgarni kupiłabym w ciemno, patrząc na okładkę. Teraz będę wiedziała, że nie warto marnować na tę powieść czasu, choc jestem zdania, że warto dać wszystkiemu szansę. Jednak niestety cierpię na chroniczny brak czasu. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czasami warto dać szansę książce, ale wiadomo doba ma 24 godziny :)
UsuńSzkoda, że książka wypadła tak słabo.
OdpowiedzUsuńOkładka jest naprawdę urocza, a sam opis wydawał się bardzo ciekawy. No cóż. Książki na pewno będę unikać.
addictedtobooks.blog.pl
unikaj unikaj i tak byś nic nie zrozumiała
UsuńPrzepiękna okładka. Szkoda tylko, że treść książki nie spełniła twoich oczekiwań.
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za takimi niezdecydowanymi bohaterkami... :) Rozejrzę się lepiej za inną pozycją :)
OdpowiedzUsuńTe motyle wydawały mi się ciekawym motywem, szkoda, że niewykorzystanym w pełni.
OdpowiedzUsuń