poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Krzyk pod wodą"- Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg

Autorzy: Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg

Wydawca: Insignis
Rok: 2012
Stron: 408




W związku z problemami z przestępczością zorganizowaną, szef wydziału zabójstw kopenhaskiej policji zatrudnia Katrine Wraa, wykształconą w Anglii psycholog, specjalistkę od profilowania ofiary i zabójcy, kognitywnej techniki przesłuchań oraz profilowania geograficznego. Gdy Katrine przygotowuje się do tego zadania, w Kopenhadze dochodzi do brutalnego morderstwa. Cieszący się nienaganną opinią lekarz położnik, ojciec trzyletnich bliźniaków, został śmiertelnie ugodzony nożem w swoim ogrodzie.
Policja szybko trafia na ślad, zdający się prowadzić wprost do zabójcy. Emigrant z Czeczeni, którego żona była pacjentką zamordowanego lekarza i zmarła w wyniku powikłań poporodowych, wydaje się idealnym kandydatem. Tym bardziej że na jego ubraniu odkryto ślady krwi… Jednak zarówno Katrine Wraa, jak i śledczy Jens Høgh, od pierwszej chwili obdarzający zaufaniem piękną i zdolną profilerkę, mają wiele wątpliwości. Stopniowo odkrywają prawdę, skrywaną za fasadą przykładnego życia rodzinnego i zawodowego.
  
Pasją Katrine jest badanie psychopatów- ludzi bez wyrzutów sumienia, skruchy z powodu odebrania życia, zajmujących się zaspokajaniem własnych potrzeb. Od razu po przyjeździe do Danii bierze udział w śledztwie zabójstwa lekarza Madsa Wintera. Wraz z miejscową policją przygląda się jego rodzinie, znajomym z pracy, bo ci którzy zostali mogą opowiedzieć historię zabitego mężczyzny. Katrine uważa, że poznanie życia ofiary, nawet niby nieistotnych szczegółów jest ważne, bo za fasadą pozornie szczęśliwego życia rodzinnego mogą kryć się sekrety, które mogą doprowadzić do ujęcia sprawcy.
Idealnym podejrzanym wydaje się być czeczeński uchodźca, którego żona, była pacjentka Winthera, w wyniku powikłań zmarła po porodzie. Jednak specjalistce od profilowania pewne sprawy nie dają spokoju. Do tego spotyka pewną osobę z przeszłości, która przywołuje jej bolesne wspomnienia. W efekcie prowadzi to do pewnego punktu kulminacyjnego, wydarzeń pełnych napięcia-  jakich, nie zdradzę, ciekawych zapraszam do lektury „Krzyku pod wodą”.
Równoległa narracja, która wciąga i niepokoi czytelnika, bo kim jest osoba, która niemo krzyczy z bólu, „krzyk w niej pozostaje, mieści się w niej wiele innych krzyków”. Z takim zabiegiem już się spotkałam przy innych lekturach kryminałów, ale zawsze on dodaje „smaku” historii, wyjaśnia motywy. I tak jest tym razem. Ponadto para pisarzy rysuje portrety psychologiczne nie tylko ofiary, jak i sprawcy, ale też samej Katrine, lub też żony Wintera czy emigranta, dając tym samym spojrzenie na objawy traumy, poczucia winy, depresji poporodowej. Ukazują także jak niektóre jednostki z zaburzoną osobowością, potrafią manipulować, serwując otoczeniu niesamowite oszustwa. To przerażające z jaką łatwością takim osobom przychodzą kłamstwa, jak nie poczuwają się do odpowiedzialności za własne czyny. Z drugiej strony też jak wczesne doświadczenia wyniesione z domu rodzinnego, oddziałowujące na umysł, „spaczają go” prowadząc być może do zaniku odróżniania dobra od zła.
„Krzyk pod wodą”, który jest debiutem pary pisarzy, polecam sympatykom kryminałów psychologicznych, z wartką akcją, ciekawie poprowadzoną fabułą. Być może wzbudzi także refleksje dotyczące postępowania człowieka, który nie cofnie się przed niczym. Ja na pewno sięgnę po kolejne kryminały z Katrine Wraa.
OCENA 5,5/ 6

sobota, 15 czerwca 2013

"Piaski miłości"- Jolanta Wesołowska

Autor: Jolanta Wesołowska

Wydawca: Novae Res
Rok: 2012
Stron: 404



Anna Reed, dwudziestosześcioletnia samotna dziewczyna, marzy o zmianie swego życia. Przypadek sprawia, że zostaje kucharzem amerykańskiej wyprawy archeologicznej. Wraz z grupą odkrywców na pół roku udaje się do Syrii. Rozpoczynają się prace wykopaliskowe, a młodziutka kucharka wdaje się w romans ze Stevem – profesorem historii. Tymczasem działaniami naukowców zaczyna żywo interesować się syryjski książę Said El Dżajad. Przybywa do obozu i od pierwszego spojrzenia zakochuje się w Annie. Robi wszystko, aby przypodobać się Amerykance, jednak ta unika księcia. Broni się przed niechcianą miłością, ponieważ boi się Araba. W trakcie wycieczki do Aleppo starsza kobieta wróżąc z reki przepowiada dziewczynie wielką miłość. Widzi dwóch konkurentów, lecz Anna przeznaczona jest tylko jednemu z nich…

Bohaterką książki jest młoda, 26-letnia dziewczyna Anna, która chce zmienić swoje życie: puste, bez miłości, wypełnione pracą u oschłego wuja. Natrafia jej się okazja wyjazdu do Syrii z grupą archeologów jako kucharz i korzysta z niej, pomimo niepokoju i zakazu wuja. Co czeka ją na miejscu? Niepokojące, bardzo obrazowe, powtarzające się sny, które z pewnymi słowami mocno oddziałowujące na Annę. Przeżywa także różnorakie przygody, niekiedy przerażające- wręcz spotkanie ze śmiercią, która była blisko, tajemnicze wizyty i wróżby. Do tego dwóch mężczyzn, starających się o jej względy…

Wątek romansowy wydaje się być taki banalny, przewidywalny: bo znów ona i ich dwóch, tak różnych mężczyzn: Steve profesor i książę Said. Kogo Anna wybierze, komu jest przeznaczona? Generalnie zakończeniem, jak i fabułą nie byłam zaskoczona, bo od niemal początku książki nawiązywanie do przeznaczenia, sugeruje z kim spędzi resztę życia bohaterka. Tu można upatrywać się wady, bo raczej jestem zwolenniczką kreacji własnego losu, niż poddania się losowi- ale z drugiej strony autorka zaserwowała nam, czytelnikom, pewną bajką pt. „po cierpieniu, łzach, przyjdzie wielkie szczęście”. Podobała mi się kreacja bohaterów: zarówno Anny jak i samych adoratorów. Dziewczyna jest ostrożna (absolutnie nie głupia i naiwna), rozważna, szczera, uparta, poza tym na pewien sposób niewinna i wrażliwa na krzywdy innych, a także na piękno przyrody. Krępuje ją zainteresowanie księcia, boi się jego gwałtownych uczuć, sporadycznej brutalności, bo bardziej ceni dobro niż zło, nie wierzy w jego szczere intencje. Natomiast związek ze Steve’em jest burzliwy, ponieważ mężczyzna zarzuca pewne rzeczy dziewczynie, krytykuje ją, ma do niej pretensje, nie ufa jej.

Dodatkowym atutem tej książki jest pokazanie życia w obcym, „dzikim” kraju jakim jest Syria. Archeolodzy mieszkają w obozie, w dosyć prymitywnych warunkach, borykają się z problemami dotyczącymi wykopalisk i tubylców. Czytelnikowi poprzez lekturę może poznać obowiązujące obyczaje w arabskim kraju m.in. co jest uznawane za prowokację, odpowiednie stroje kobiet. Autorka ciekawie przedstawiła postać księcia Saida El Dżajada- przełamując stereotyp „zacofanego” Araba, ponieważ mężczyzna jest postępowy, honorowy, otwarty na inne kultury. Jednocześnie dorzuciła mu wady- zbytnią pewność siebie, łatwość wpadania w gniew i po krótce powiedziała o jego przeszłości, co uczyniło tą postać realną i wielowymiarową.

Z pewnością „Piaski miłości” to bajka o miłości, o zmianie życia za sprawą losu i dawki magii rozgrywająca się w egzotycznej scenerii, wprawdzie przewidywalna, ale przekonywująca, przekazująca pozytywne emocje. 

OCENA 4,9/ 6

niedziela, 9 czerwca 2013

"Przepis na życie"- Agnieszka Pilaszewska

Autor: Agnieszka Pilaszewska

Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Rok: 2012
Stron: 468



Powieściowa wersja serialowego hitu stacji TVN "Przepis na życie".
Atrakcyjna, wciąż młoda, choć z nastoletnią córką u boku, żadna wyznań i wrażeń Anka, przytłoczona codziennymi obowiązkami matki i żony, gdzieś po drodze zatraciła siebie. Otrzeźwienie przychodzi wraz z wiadomością o zdradzie męża. Andrzej ma kochankę, do której zamierza się wyprowadzić. Świat Anki rozsypuje się w drobny mak. Na szczęście są przy niej: trzeźwo patrząca na świat przyjaciółka Pola, córka Mania i zawsze służąca radą matka Irena. Po krótkim załamaniu, Anka widzi przed sobą nową, o wiele atrakcyjniejszą przyszłość. Przypadek sprawia, że podejmuje pracę w restauracji i odkrywa swoją prawdziwą pasję. Będzie gotować! Zawsze umiała i lubiła to robić, a teraz może rozwinąć skrzydła. Jej życie dopiero się zaczyna…

Serialu nie znam, więc nie mam porównania, ale książka sprawdziła się w roli dobrego, obyczajowo- romansowego czytadła dla pań.

Anka, główna bohaterka, chce jak większość z nas, by jej życie było magiczne, niepowtarzalne i piękne. Jednak los przynosi różne rzeczy: raz dobre, a raz złe. Tymi złymi są między innymi: odejście męża, utrata pracy. A dobre? Odkrycie nowej siebie, nowe możliwości, poznanie pewnych osób. Mówiąc wprost czasami warto sięgnąć dna, bo wtedy może być już tylko lepiej.

W fabule wplecione są przepisy potraw, które przygotowuje Anka (smaczek dla pań gospodyń), brzmiące smakowicie. Jak to było napisane na okładce przystąpcie do lektury z uprzednio umytymi rękami, bo albo będziecie chciały pichcić albo… jeść.

Nie jest to literatura ambitna, choć pisarka poruszyła również ważne tematy m.in. relacje damsko-męskie czyli kwestie miłości, zdrady, zaufania. Osobiście mam mieszane odczucia odnośnie Beaty, kochanki Andrzeja, córki wojskowego która za wszelką cenę chce wtłoczyć partnera w ustalone ramy jej życia. Andrzej zwany przez nią „Żabką” nieudolnie się buntuje, zachowuje przez większość czasu się jak duże, rozpieszczone, mało odpowiedzialne dziecko, które nie potrafi nic zrobić samodzielnie. Polubiłam natomiast Polę, z pozoru podrywaczkę, ale tak naprawdę kobietę, która chce być kochana, wspaniałą przyjaciółkę Anki oraz Jerzego za jego całokształt, w szczególności celne uwagi.

Oprócz „żywych” postaci, których być może większość znamy z autopsji, dostaniemy też szczyptę humoru, zabawnych sytuacji. Też nastolatki znajdą coś dla siebie, ponieważ oprócz wątku Anki, czytelnik ma wgląd w rozterki i kłopoty nastolatki Mani: jej pogmatwane uczucia do Grochola, przyjaźń z Grubą. Lekkie pióro Pilaszewskiej widać w każdym zdaniu (głównie dialogach) dzięki czemu powieść czyta się szybko, z zaciekawieniem, lektura relaksuje i nie męczy umysłu.

Jeśli macie ochotę na tego typu lekturę, a do tego chcecie sprawdzić czy istnieje przepis na nieprzewidywalne życie oraz co może być największym skarbem, to zapraszam do lektury.
OCENA 4/ 6


środa, 5 czerwca 2013

"Drugie życie pana Roosa- Håkan Nesser

Autor: Håkan Nesser

Wydawca: Czarna Owca
Rok: 2011
Stron: 432



Swoje pierwsze spotkanie z twórczością Håkana Nessera zaczęłam od trzeciej części cyklu powieści o inspektorze Barbarottim.


Tytułowy bohater, prawie 60- letni Ante Valdemar Roos od 28 lat pracuje jako księgowy w firmie, ma młodszą żonę Alice i dwie przybrane córki oraz syna z pierwszego małżeństwa. Wydaje się, że do szczęścia nie powinno mu nic brakować, jednak pewne wspomnienia o ojcu tkwią mu w pamięci. Pewnego dnia Roos wygrywa ogromną fortunę w loterii. Zamiast podzielić się z rodziną tą radosną skądinąd nowiną, ukrywa ten fakt, kupuje domek na odludziu, który staje się jego „miejscem na ziemi”, a do którego w sekrecie codziennie wyrusza zamiast do pracy.

Z drugiej strony mamy 20-letnią młodą dziewczynę Annę, która zagubiła się w życiu: narkomanka, wpakowała się w związek z dilerem Steffem, okradła własną rodzinę. W efekcie wylądowała w ośrodku odciętym od świata, jednak na skutek pewnych okoliczności ucieka stamtąd. Po drodze nierozważnie wpakowuje się w niebezpieczne sytuacje, aż w końcu natrafia na odludny, nowy dom Roosa. Spotkanie tych dwojga jest nieuniknione, co z tego wyniknie?

Lektura nie jest kryminałem (typu kto kogo zabił- choć i ten wątek się pojawia), lecz raczej powieścią obyczajową, wręcz dramatem jednostek- czuć niepokój i smutek, takie wrażenie, że „coś wisi w powietrzu”. Dopiero w drugiej części książki pojawia się inspektor Barbarotti (którego postać tutaj jest mało ważna niestety), do którego przychodzi żona Roosa, ponieważ jej mąż zniknął. Akcja do tej pory była stonowana, teraz trochę przyśpiesza, ponieważ policja zaczyna się zajmować „drugim życiem” Valdemara, na jaw wychodzą pewne ukrywane dotąd fakty i nieoczekiwanie pewne odkrycie zmienia wszystko radykalnie. Inspektor głowi się, czy sprawa jest tak prosta na jaką wygląda, bo przecież „życie musi być opowieścią, w przeciwnym razie nie ma sensu.” Przypadek, wydawałoby się nudnego starego Roosa, powraca do głowy Barbarottiego jak bumerang, ponieważ nie wie o co w niej chodzi. Czy dowie się prawdy?

Nessera cechują trafne spostrzeżenia ogólnie rzecz biorąc życia: różnorakich ograniczeń, bezwzględności ludzi, głupoty, przemijania czasu. Poprzez  postać Anny pisarz rzuca czytelnikowi kwestię, skąd znaleźć siłę w tym świecie, o trudach dorastania. Natomiast Valdemar oddalił się od rodziny, wpadł w depresję, przeżywa kryzys wieku średniego. Oboje zgubili „instrukcję obsługi życia”, są samotni, nie czują sensu istnienia.

Nie wiem co myśleć o tej książce. Z jednej strony przez większość czasu nie przewracałam z napięciem kartek, czekając co będzie dalej (choć kilka momentów sprawiło, że tak było) oraz nie mogłam wczuć się w historię bohaterów, nie rozumiałam ich zachowania, jak dla mnie irracjonalnego. Pewne wątki nigdzie czytelnika nie doprowadzają, urywają się. Z drugiej strony na plus oceniam zakończenie: nietuzinkowe oraz niedopowiedziane, bo czy życie innej osoby można poznać tak do końca i czy zawsze wszystko będzie jasne? Pozostaje też kwestia jak jedno spotkanie zmieniło życie obojga bohaterów, „wymusiło” pewne zachowania. Daje to tej książce wymiar refleksyjny, zmusza do spojrzenia na szarą stronę rzeczywistości.

Ciężko mi polecić lub też nie, ze względu na zarówno wady i zalety, raczej chętni muszą się sami przekonać czy pasuje im taka lektura. Osobiście sięgnę po inne książki z cyklu Nessera, jednak wolałabym takie bardziej dynamiczne, z większym wątkiem kryminalnym i udziałem inspektora Barbarotti.


OCENA 4- / 6


niedziela, 2 czerwca 2013

"Skrzydła nad Delft"- Aubrey Flegg

Autor: Aubrey Flegg

Wydawca: Wydawnictwo Esprit
Rok: 2012
Stron: 256



Holenderskie miasteczko Delft, połowa XVII wieku. Louise Eeden jest córką uznanego projektanta porcelany i doskonale wie, czego oczekuje się od niej ze względu na interesy rodzinne. Kiedy więc ojciec zleca słynnemu artyście, Jacobowi Haitinkowi, wykonanie jej portretu, przystaje na to, choć niechętnie, podobnie jak godzi się z myślą, że dla dobra prowadzonej przez ojca firmy ma wkrótce poślubić Reyniera de Vriesa, syna największego producenta ceramiki w Delft.
Sytuacja komplikuje się jednak, gdy w pracowni malarskiej dziewczyna poznaje Pietera, młodego pomocnika mistrza Haitinka, i zakochuje się w nim. Ta niemożliwa miłość wydaje się z góry skazana na niepowodzenie, nie tylko ze względu na dzielące młodych różnice majątkowe, lecz również kwestie wiary: ona jest pobożną protestantką, on – katolikiem. Jest jeszcze zazdrosny Reynier, któremu trudno będzie pogodzić się z odmową ze strony Louise…

Louise jest bardzo młodą dziewczyną, która niedługo ze względu na interesy rodzinne powinna wkrótce wyjść za mąż za Reyniera, swego towarzysza zabaw z dzieciństwa. On zdecydowanie proponuje jej małżeństwo, jednak bohaterka nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. Nie czuje się gotowa. Reynier przystojny i czarujący dziedzic fortuny zawsze ją chronił, ale ochrona może się zmienić w kraty więziennej celi.

Tymczasem jej ojciec zleca wykonanie portretu Louise znanemu artyście. Dla Mistrza okazuje się to być wyzwaniem, ponieważ dziewczyna „jest jak kichnięcie, które nie chce przyjść”. Obojętna na samą siebie, przezroczysta jak kieliszek, chce „żyć” na swoim portrecie, emanuje magią, która oczarowuje malarza i jego pomocnika Pietera. Właśnie, Pieter. „Cudownie” brzydki, niezdarny pomocnik, katolik, świadomy swoich ograniczeń, tak odmienny od Reyniera. Louisa i on to zupełnie inne światy, ale mimo to „jej serce otworzyło się na niego, czując dziwne pokrewieństwo”. Powoli rodzi się nowe uczucie, zarówno przyjaźni, jak i troski i miłości, ale czy ci dwoje mają szanse być razem? 

Mogę napisać, że pisarzowi udał się wątek miłosny: w żadnym razie nie jest sztuczny, przeżycia i rozterki bohaterów są wiarygodne (szczególnie u Louisy, która składając pewną obietnicę, chce spełnić marzenia ojca i uszczęśliwić chorą matkę), uczucia opisane są w sposób prosty, naturalny, kryjący w sobie piękno.
„Widziała swoje odbicie w oczach Pietera, zastanowiła się, co on widzi. W głębi serca była pewna, że widział wszystko to, co stanowiło ją samą. Ale teraz nowa pieśń wypełniła jej głowę.”

Jednak „Skrzydła nad Delft” to nie tylko historia miłosna, lecz niezwykle barwna i wypełniona emocjami powieść, która maluje obraz XVII - wiecznej Holandii, pełnej religijnych niepokojów, nienawiści i agresji do katolików, które to bohaterowie dotkliwie odczują podczas pewnej konfrontacji. Pisarz nakreśla sylwetki również osób, które znała Louise (np. niania Annie) lub też słyszała o nich, poprzez nich ukazuje czytelnikom różne poglądy: niektóre pełne uprzedzeń i wrogości, inne dotyczące kultury, filozofii. Sam Pieter roztacza przed bohaterką niuanse malarstwa, wprowadzając ją do kompletnie innego świata, gdzie w przeciwieństwie do nauk ścisłych jest miejsce na duszę. Pełne mądrości życiowej i ciepła są także rozmowy ojca z córką. Szczególnie podobał mi się fragment, gdy ojciec zabiera Louise w myślową podróż do Barucha i fragment o Bogu, o tym, że ludzie przekręcając swój umysł wypchnęli Go w „bezpieczne niebiosa, bo tam nie musieli się nim przejmować”. A tak naprawdę On jest w na miejscu, w Delft, wszędzie. To wszystko nadaje to tej pozycji odpowiedniego wyrazu- uniwersalnego, aktualnego i w obecnych czasach, dzięki czemu staje się magiczna. Do tego pisarz serwuje zaskakujące, smutne, wręcz tragiczne zakończenie (choć czytałam, że to pierwsza część trylogii, choć nigdzie nie widziałam kontynuacji).

Śliczna okładka, od której nie mogłam oderwać wzroku skusiła mnie do skosztowania tej pozycji, a lektura dostarczyła mi niemało wrażeń. Z jednej strony lekka, ale i poruszająca ważne tematy, całość czyta się bardzo szybko. Gdybym miała jej coś zarzucić to miejscami zbytnią zwięzłość oraz szczegółowe opisywanie procesu malowania portretu Louisy (tematyka malarstwa i jego aspekty nie interesują mnie aż tak bardzo). A tak spotkanie z literaturą irlandzką uważam za udane, a książkę „Skrzydła nad Delft” polecam jako wartą uwagi lekturę.

OCENA 5,1/ 6
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...