Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 2013
Stron: 344
Jasmin i Staszek obiecali sobie
jeszcze w dzieciństwie, że kiedyś się pobiorą. Jako nastolatki zostali parą, a
po ukończeniu szkoły średniej, postanowili razem zamieszkać. Kilka dni później
Staszek znika...
Wyobraź
sobie, że osoba, z którą przyjaźnisz się od dzieciństwa, a która jest ci najbliższa
na świecie, znika pewnego dnia bez śladu.
Nie wiadomo co się stało. Mijają dni, a ty pogrążasz się w rozpaczy i strachu,
że zapomnisz jak brzmiał głos, jaki był dotyk, uśmiech osoby, która tak
odeszła, że stanie się płaskim obrazem ze zdjęć, kimś kogo po prostu się
utraciło.
„Obiecaj, że przyjdziesz do mnie,
że dasz mi jakiś znak. Żebym wiedziała, że wciąż jesteś.”
Narracja jest prowadzona z punktu
widzenia Jasmin, która na swój sposób stara się odnaleźć Staszka.
Niezwykle obrazowe emocje, które odczuwa,
pozwalają wczuć się w jej sytuację. Przeplata ona teraźniejszość ze przeszłością,
starając się przypomnieć sobie, czy była jakaś zapowiedź tego, że jej ukochany
Staszek wyjdzie z domu i już nie wróci. Ściska ją lodowaty strach, że stało się
najgorsze, wiara w szczęśliwy powrót
zostaje złamana. Co interesujące zwraca
się ona bezpośrednio do zaginionego, spotkałam się już z takim zabiegiem
narracyjnym w innej książce (R. Lupton „Siostra”) i muszę przyznać, że przy
takiej fabule wypada bardzo korzystnie.
„Byłeś jak zimno, od którego nie
mogłam się uwolnić”.
Historia przykuwa uwagę, niepokoi
domysłami, które przychodzą do głowy, ponieważ prowadzone
poszukiwania (zarówno przez policję jak i rodzinę), przynoszą więcej pytań niż
odpowiedzi. Zaczyna się od przerażającego zdjęcia podrzuconego na progu domu…
Pomimo tych wielu pozytywów jedna rzecz
nie wzbudziła do końca mojej aprobaty: brak gotowej odpowiedzi, jedna
wersja zakończenia. Dla wielu będzie to pewnie atut, dla mnie jednak nie, gdyż
wolę pozamykane, sprecyzowane wątki, bez snucia domysłów- tutaj jest odwrotnie
poprzez bardzo niejednoznaczne
zakończenie, które daje dwie diametralnie różne alternatywy tego, co stało
się ze Staszkiem.
Pisarka
w tej miejscami mrocznej historii położyła nacisk na istotną rolę przeczuć i świata pozamaterialnego, gdzie wiele jest
możliwe, w tym siła współodczuwania. Przed Jasmin otworzył się ten inny świat, „wyczuła obietnicę, że zaraz się dowiem, że
zrozumiem jak to jest, gdy stajesz się częścią powietrza, kroplami deszczu, gdy
w kałużach odbija się obraz nie z tego wymiaru.” Co jest prawdą, a co Jasmin
chce, żeby była?
Duże
uznanie dla pisarki za poruszenie
problemu zaginięć- często nie uświadamiamy sobie, jaka wielka jest skala
tego zjawiska. Między wierszami widać apel o szybką reakcję, jeśli widzimy coś
złego, bo wydarzenia mogą wydarzyć się błyskawicznie, już zaraz jest po- a ten
cenny czas może wiele zmienić.
„Jak
oddech” to bardzo intymny portret
ludzkiej tragedii, tęsknoty i wiary, że zaginiona osoba żyje i wróci,
uświadamiający, że człowiek chce znać odpowiedzi, choćby najgorsze, bo gdy ich
brakuje traci zmysły. Polecam, jako książkę, której tak łatwo się z głowy nie
wyrzuci.
OCENA:
5/6
Ciężka sprawa z narracją w pierwszej osobie: rzadko kiedy podoba mi się ten zabieg. Tu przeszkodą byłyby też do świata innego niż rzeczywisty.
OdpowiedzUsuńTej książki nie znam, ale czytałam ,,Dziewczynkę, która widziała zbyt wiele'' i nawet pozytywnie ją wspominam, dlatego chętnie poznam inne dzieła tej autorki, w tym i powyższą pozycje.
OdpowiedzUsuńCiekawa, tajemnicza fabuła i i narracja w pierwszej osobie są dużymi plusami, i jak najbardziej zachęcają mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Tym bardziej, że jeszcze nie znam twórczości Małgorzaty Wardy:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ci się spodoba :)
UsuńTa książką przekonuje mnie do siebie, z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści, które zakorzeniają się w mojej głowie i nie chcą z niej wyjść... Podejrzewam, że byłoby tak z tą powieścią, więc muszę szybko zabrać się za nią.
OdpowiedzUsuńBardzo ją chce przeczytać!
OdpowiedzUsuńPoznałam już prozę autorki, więc mam w planach również i tę książkę. Świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja też sięgnę po inne książki pani Wardy, jak będą dostępne w bibliotece.
UsuńKolejna książka do przeczytania :) Bardzo mi się podoba, że coraz więcej polskich książek na blogach ;)
OdpowiedzUsuńTak, trzeba też czytać i naszą literaturę :)
UsuńZapowiada się ciekawie, chociaż ten brak jednoznacznego zakończenia też pewnie by mnie rozdrażnił. Jednak wolę w takich przypadkach dokładnie wiedzieć, co się stało z bohaterami.
OdpowiedzUsuńWidzę, że lektura bardzo ciekawa. Chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się książki tej autorki, dlatego mam wielką ochotę na tę pozycję, poza tym ja lubię niejednoznaczne zakończenia, więc jestem pewna, że ta powieść przypadnie mi do gustu :-)
OdpowiedzUsuńDo tej pory czytałam jedną książkę autorki, zła nie była, ale też bez szału.
OdpowiedzUsuńW każdym razie - na pewno jeszcze do jej książek wrócę.
Zachęcająca recenzja. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńto może być całkiem interesująca historia :)
OdpowiedzUsuńRaczej podziękuję. Zdjęcie na okładce bardzo mi się podoba, ale...to za mało;)
OdpowiedzUsuńHistoria zapowiada sie bardzo ciekawie. Lubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie i interesująco, tylko... Nie wiem, czy mam ochotę na ksiązkę, która jak piszesz, wywołuje aż tak duży wpływ na czytelnika. Chyba nie teraz.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie! Bardzo ciekawa i zachęcająca recenzja.
OdpowiedzUsuń