Wydawnictwo: Rebis
Rok: 2009
Stron: 608
Rzym w I wieku n.e., za czasów
Wespazjana.
Detektyw Marek Dydiusz Falko na rozkaz cesarza Wespazjana ma przeprowadzić śledztwo w sprawie zdrady stanu. Odtrącony przez piękną patrycjuszkę Helenę Justynę, chętnie podejmuje się zadania, które pozwoli mu zapomnieć o własnym nieszczęściu. Udając beztroskiego podróżnika, w towarzystwie najlepszego przyjaciela Petroniusza udaje się do Neapolu, wspaniałych Pompejów... gdzie dochodzi do całej serii niezwykłych wydarzeń, obejmujących kolejny spisek i brzemienne w skutki spotkanie z ukochaną Heleną.
Detektyw Marek Dydiusz Falko na rozkaz cesarza Wespazjana ma przeprowadzić śledztwo w sprawie zdrady stanu. Odtrącony przez piękną patrycjuszkę Helenę Justynę, chętnie podejmuje się zadania, które pozwoli mu zapomnieć o własnym nieszczęściu. Udając beztroskiego podróżnika, w towarzystwie najlepszego przyjaciela Petroniusza udaje się do Neapolu, wspaniałych Pompejów... gdzie dochodzi do całej serii niezwykłych wydarzeń, obejmujących kolejny spisek i brzemienne w skutki spotkanie z ukochaną Heleną.
Miał
być kryminał historyczny… No cóż, czasy
starożytnego Rzymu nigdy nie należały do moich ulubionych epok i po tej
książce bynajmniej nie zainteresowały mnie bardziej. Wprawdzie detektyw Falko
stara się wykryć spiski przeciwko nowej władzy, obarczony najbardziej
kłopotliwymi i najgorszymi zadaniami przez cesarza, ale po lekturze całości
nadal nie powiedziałabym powiedzieć na czym polega intryga kryminalna. Generalnie Falko miesza się do polityki,
wymyka mordercy w zielonym płaszczu i tęskni za Heleną, a jego życie to
kiepska kolacja i obolałe stopy.
Z
wielkim trudem dotrwałam do końca, z bolącą twarzą od ziewania. Dowcip
ironiczny (a był takowy) nie dotarł do mnie, niestety nie pozostawił śladu w
mej pamięci. Poza tym 600 stron to za dużo jak na taką fabułę. A jakieś plusy? Sytuację
odrobinę ratuje wprowadzenie (o dziwo) wątku romansowego dotyczącego Falka i
Heleny, ich dialogi, co ożywia całość. Zwrotów akcji jako takowych specjalnie
nie było, raz tylko zostałam zaskoczona- za mało by mówić u udanym kryminale.
Za dużo postaci, bez szans spamiętania kto jest kim (aczkolwiek pomocny jest
spis na początku).
Jak
więc widać książka raczej wzbudziła rozczarowanie niż zainteresowanie. Jeśli
ktoś lubi kryminały historyczne lub atmosferę starożytnego Rzymu, może
spróbować, jednak radzę podejść z ostrożnością i niezbyt wielkimi
oczekiwaniami.
„Nie miałem na co liczyć. Bogini
przeznaczenia zawsze się tylko do mnie wykrzywia, zupełnie jakby właśnie
przytrzasnęła sobie boski paluszek drzwiami.”
OCENA:
3,4 /6
Nie przepadam za kryminałami historycznymi, zwłaszcza z fabuła umieszczoną tak daleko w czasie, więc aby zapobiec wywichnięciu szczęki, chyba sobie daruję:)
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ując. Ja także nie lubię czytać kryminałów historycznych.
UsuńO nie, tylko nie starożytny Rzym, mam złe wspomnienia w pierwszego roku studiów!
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńChyba jednak się nie skuszę. Mogłabym bowiem się rozczarować...
OdpowiedzUsuńJa też raczej się nie skuszę, bo nienawidzę starożytności...
OdpowiedzUsuńDetektyw w starożytnym Rzymie? Jakoś mi to nie pasuje :)
OdpowiedzUsuńPomysł dość ciekawy, szkoda tylko, że wykonanie już tak ciekawe nie jest...
OdpowiedzUsuńJa też za starożytnością w historii nie przepadam, może dlatego że wydaje mi się ten okres trochę nudny. Książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZa historią nie przepadam, dlatego ostrożnie podchodzę do kryminałów historycznych. Od siebie mogę polecić książki Szamałka, zwłaszcza pierwszą. :)
OdpowiedzUsuń