Wydawca: Otwarte
Rok: 2014
Stron: 520
A jeśli ten jedyny, którego
pragniesz, nie jest tym, którego powinnaś kochać...
Czasem wymarzony książę z bajki okazuje się wielką pomyłką.
Czasem ktoś, kto miał kochać, głęboko rani.
Czasem miłość rodzi się tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa.
W życiu Shei wszystko jest pokręcone. Zamiast chodzić z matką na proszone obiadki, woli oglądać mecze. Zamiast cieszyć się, że ma chłopaka, który jest obiektem powszechnych westchnień, zastanawia się, czy to na pewno ten jeden jedyny. A jeśli nie on, to kto? I dlaczego nowe uczucie jest takie trudne?
Czy Shea wybierze lojalność i przyjaźń, czy odważy się postawić wszystko na miłość?
Czasem wymarzony książę z bajki okazuje się wielką pomyłką.
Czasem ktoś, kto miał kochać, głęboko rani.
Czasem miłość rodzi się tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa.
W życiu Shei wszystko jest pokręcone. Zamiast chodzić z matką na proszone obiadki, woli oglądać mecze. Zamiast cieszyć się, że ma chłopaka, który jest obiektem powszechnych westchnień, zastanawia się, czy to na pewno ten jeden jedyny. A jeśli nie on, to kto? I dlaczego nowe uczucie jest takie trudne?
Czy Shea wybierze lojalność i przyjaźń, czy odważy się postawić wszystko na miłość?
Shea
po śmierci matki jej przyjaciółki Lucy, pani Carr, zaczyna zastanawiać się nad
swoim życiem, w sposób, jakiego wcześniej unikała. Przestaje trzymać się tego
co łatwe, rusza z martwego punktu, w którym utknęła: zmienia pracę, zrywa z
chłopakiem. Od pierwszym stron widać, że bohaterka darzy wielkim uwielbieniem swojego „bohatera” z dzieciństwa,
Trenera Carra, ojca Lucy. Jest dla niej idolem („słońcem wokół którego obraca się świat, włącznie ze mną”), łączy
ich też wspólna pasja- futbol.
Zresztą zawsze trochę zazdrościła rodzinie Carr, bo rodziców Shei łączyła
jedynie ona, jako ich dziecko, a także kłótnie i zdrada.
Dziewczyna
zaczyna się umawiać z „złotym dzieckiem”
futbolu, Ryanem, jednak szybko dostrzega, że coś brakuje ich związkowi, czuje się niezręcznie. Przeżywa różne
chwile, pełne smutku, sfrustrowania, także szczęścia i dumy, ale coś zaczyna
się psuć i zmierza ku zerwaniu. Przez nieuwagę i ujawnienie swoich uczuć Shea
zostanie postawiona przed wyborem: przyjaźń i lojalność lub miłość. Co zrobi?
Siódma
powieść Emily Giffin ma interesujący,
życiowy temat- wciąga, ale miejscami rozczarowuje. Słabymi punktami tej
historii są (jak dla mnie): przewaga rozmów, informacji o futbolu- jako
osobę nieinteresującą się sportem zwyczajnie mnie te fragmenty nudziły. Akcja
raczej jest poza tym mało dynamiczna. Łatwo i dosyć szybko można odgadnąć, co
się wydarzy i kto jest „tym jedynym” bohaterki. Także decyzja Lucy na ostatniej
stronie stoi w sprzeczności z wcześniejszym jej zachowaniem i brak jej
umotywowania.
„Ten
jedyny” według mnie jest najsłabszą powieścią Giffin, w ogólnym rozrachunku
wypada jednak nie najgorzej. Historia ma w sobie sporo realizmu, a przede
wszystkim prawdy życiowej, nie mamy wpływu na nasze uczucia, które nie zawsze
są fair. To, że na kimś nam zależy, nie oznacza miłości; to, że chcemy
pokochać, nie oznacza, że pokochamy. Czasem się wygrywa, a czasem przegrywa. I
pewnych problemów nie należy lekceważyć.
OCENA:
4,5/ 6
Rozmowy o futbolu również zbytnio by mnie nie interesowały. Mam tę książkę już w domu, więc na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna okładka. Od dawna marzę o tym, by poznać twórczość Emily Giffin i mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.
OdpowiedzUsuńPoznaj koniecznie, chociaż polecałabym bardziej jej inne tytuły np. "Sto dni po ślubie"
UsuńMożliwe, że przeczytam, ale w najbliższym czasie na to się raczej nie zapowiada :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce. Bardzo lubię Giffin, chociaż to akurat ta książka nie jest jej najlepszą :) Ja futbol zaliczyłam na plus, bo od kilku lat jestem związana ze środowiskiem futbolu amerykańskiego :D
OdpowiedzUsuńOpis tej historii nie bardzo do mnie przemawia, z drugiej strony lubię Girrin, może nie jestem jej wielką fanką, ale dobrze mi się czyta jej książki.
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać twórczość autorki :)
OdpowiedzUsuńTej książki Griffin jeszcze nie czytałam a szkoda, bo lubię jej książki :) napawają mnie optymizmem :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńNie, nie i jeszcze raz nie. Nie polubiłyśmy się z p. Giffin niestety i chyba tak już zostanie. :(
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale bywa...
UsuńMam jedną książkę tej pisarki w planach, ale raczej nie będę dodawała kolejnych. Nie wydaje mi się taką autorką super, którą dodaje się na zawsze do ulubionych.
OdpowiedzUsuńDla mnie pisze dobre książki, choć zdarzają się i te słabsze.
Usuńpiszesz, że najsłabszą, a jakie są lepsze, bo z tego co kojarzę to mam ze dwie jej książki w domowej biblioteczce ;)
OdpowiedzUsuńMi się najbardziej podobały "sto dni po ślubie"; "Coś pożyczonego", "pewnego dnia".
Usuń