Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok: 2016
Stron: 344
Wicehrabina Athelinda Playford
wydaje w swojej rezydencji niezwykłe przyjęcie. Gdy goście przybywają na
miejsce, wzywa swego prawnika, by dokonać pilnej zmiany w testamencie. Jeszcze
tego samego wieczoru zamierza ogłosić decyzję. Postanowiła zostawić dzieci bez
grosza, a majątek przekazać komuś, komu zostało tylko kilka tygodni życia. . .
Wśród gości znaleźli się słynny belgijski detektyw Herkules Poirot oraz
inspektor Edward Catchpool ze Scotland Yardu. Żaden nie wie, czemu zawdzięcza
zaproszenie. . . do czasu, aż Poirot odkrywa, że wicehrabina Playford spodziewa
się ataku mordercy.
Przygody
Herkulesa Poirota pisane rękę S. Hannah- spadkobiercy Agathy Christie
powierzyli napisanie nowych przygód belgijskiego detektywa. I jak wypadło?
Athelinda
Playford, wdowa po wicehrabim, pisarka, w wielu 70 lat czerpie rozrywkę z
zaskakiwania innych. Przekazuje swojemu lojalnego prawnikowi dyspozycję o
zmianie testamentu, w którym omija swoje dzieci: córkę Claudię (zaręczoną z
milionerem koronerem) oraz syna Harry’ego żonatego z zrzędliwą Dorris. Wielki
majątek ma trafić w ręce Josepha, jej sekretarza, który jest ciężko chory…
Narratorem
tej historii jest Edward Catchpool, detektyw pracujący w Scotland Yardzie, taki
„Hastings”. Lady Playford zaprosiła go
do posiadłości, ale nie tylko on jest gościem- pojawia się też tutaj jego
przyjaciel Herkules Poirot. Co ma w planach gospodyni?
„W tym momencie zdecydowałem- nie,
nie bawiłem się dobrze.”
Edward
jest w szoku atmosferą panującą w posiadłości: wzajemnymi oskarżeniami,
docinkami, obrażaniem, ukrytej adoracji, płaczu. Przy obiedzie Athelinda
ogłasza swoją nowinę, reakcje domowników i gości osiągają apogeum. A u mnie
niestety królowało znudzenie, tak jak Catchpool nie bawiłam się dobrze, wyczekiwałam na zbrodnię, bo ten początek (tak
do setnej strony) niestety nie wyszedł pisarce zbyt foremnie, rozłazi się
fabuła. Ale część pierwsza kończy się, voila, dobrym akcentem dla rozwoju
akcji, czyli morderstwem.
„Jesteśmy tu, aby zrobić użytek z
naszych szarych komórek. Jesteśmy tu, aby zapobiec morderstwu.”
Przyjeżdża
policja: szeregowy potakiwacz i nadęty inspektor, który będzie „prowadził”
dochodzenie. Ale Poirot na szczęście bierze się za przesłuchania świadków. Bo
ktoś zabił, tylko kto i dlaczego? Druga
część powieści jest bardziej dynamiczna, ma ciekawsze dialogi, pojawia się
kwestia tytułowej zamkniętej trumny, zaskakujące fakty wychodzą na jaw. Ale
mimo obszernych tłumaczeń postępowanie pewnej osoby, przymykanie oczu na fakty
mnie nie przekonało. Z kolei klasyczne kryminalne zakończenie w stylu Christie
mnie się podobało, genialny Poirot znalazł trzecią rzecz, która zespoliła dwie
pozostałe, pozornie sprzeczne, prawdziwe rzeczy.
„Ludzie to małe dziwne ustrojstwa.
Znacznie dziwniejsze niż cokolwiek innego na świecie.”
No
cóż, Poirot A. Christie był i raczej będzie tylko jeden. Gdyby nie ten
nieforemny, toporny i nudnawy początek i kilka innych szczegółów w kreacji bohaterów, mogłabym
zaliczyć „Zamkniętą trumnę” do naprawdę udanych przygód kryminalnych
belgijskiego detektywa, a tak wypadło tylko średnio.
„Poirot po prostu wie.”
OCENA:
4/ 6
Skoro w twoich oczach wypadło średnio, to ja sobie odpuszczę tę pozycję.
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię, czy warto :)
OdpowiedzUsuńA mnie się nawet podobało. Myślałam, że będzie gorzej.
OdpowiedzUsuńLubię powieści Sophie Hannah. Co prawda czytałam inne, niż te będące kontynuacją przygód bohatera Agathy Christie, ale pewnie i po te w swoim czasie sięgnę :)
OdpowiedzUsuń