Wydawca: Buchmann
Rok: 2012
Stron: 480
Gdy Violet, atrakcyjna rudowłosa piękność wzbudzająca zachwyt mężczyzn
i zazdrość ich żon, nagle znika, wszyscy są przekonani, że postanowiła zacząć
nowe życie u boku kochanka. W taki przebieg zdarzeń nie może uwierzyć jej córka,
która po trzydziestu czterech latach od tego tajemniczego wydarzenia zleca
wyjaśnienie zagadki prywatnej detektyw Kinsey Millhone. Śledztwo burzy spokój
sennego miasteczka, a jego wynik jest zaskakujący...
Kinsey jest licencjonowaną prywatną detektyw- zajmuje się głównie
sprawdzaniem czyjejś przeszłości, oszustwami ubezpieczeniowymi, aż do spraw
rozwodowych. Osobiście jest skryta, nie lubi mówić o swej przeszłości, bo „koniec
jest w każdej wersji taki sam”, ale z drugiej strony jest towarzyska, umie
rozmawiać z ludźmi, wyciągać z nich pewne rzeczy. W latach 80. w Kalifornii, nie ma do dyspozycji nowoczesnych
technologii- z rozmów stara się zapamiętać jak najwięcej, a szczegóły
zapisuje na karteczkach, wiadomości zostawiane są na automatycznych
sekretarkach telefonów stacjonarnych, a narzędziem pracy jest tylko jej
samochód i maszyna do pisania. Oraz same rozmowy
z ludźmi dużo jej dają- czasem pozwala, by cisza się przedłużała i czeka
ciekawa czym ją zapełnią. A przesłuchiwane osoby różnie reagują, też niektórzy
przestrzegają Kinsey przed kłopotami. Przy takiej sprawie trzeba mieć i tupet,
i cierpliwość świętego, ale nagrodą jest odkrycie nowych faktów. Większość
kryminału skupia się właśnie na takim oto śledztwie, nie ma specjalnie
zawrotnie pędzącej akcji, bo rozmowy są także monotonne.
„Nigdy nie wiadomo, kiedy jakaś informacja albo przypadkowo rzucona
uwaga wypełnią puste miejsce na płótnie, które kawałeczek po kawałeczku
zamalowywałam”.
Z początku niechętnie przystała
na prośbę przyjaciółki, by wyjaśnić zagadkę zniknięcia Violet, ponieważ w końcu
minęło już ponad 30 lat, ale potem wciąga się w dochodzenie prawdy, pomimo że sprawa
wygląda na beznadziejną. To
rozgrzebywanie „starych brudów”- bo istnienie ryzyko, że w zniknięciu
Violet maczał palce jej mąż, przez co większość ludzi bez mrugnięcia okiem
udawałaby, że sprawa nie istnienie, ale córka zaginionej, chce, nie, musi
wiedzieć. Bo utknęła. Chce wiedzieć, dlaczego straciła matkę, gdy była
dzieckiem i jej potrzebowała.
Postać zaginionej Violet przedstawiona jest w sposób bardzo
interesujący- lafirynda i flirciara, z drugiej strony ofiara przemocy ze
strony męża, ale nie ukrywająca tego, piękna kobieta, nieufna i wyrafinowana-
właśnie taka jest, jak „powiew świeżego powietrza”, przypominała ludziom o tym
wszystkim, co pragnęli a nie mieli odwagi robić, sama pragnąca się wyrwać z
tego dusznego dla niej miasteczka. Czy jej się udało, czy uciekła z kochankiem,
a może została zabita? Na plus poczytuję także to, że dostajemy także retrospekcje z tamtych lat, przedstawiające
wydarzenia z udziałem Violet oraz pozostałych związanych z nią osób, co daje
pełniejszy obraz. W tym wypadku czytelnik góruje wiedzą nad detektyw, zna
więcej faktów.
Oprócz wątku śledztwa mamy także
wgląd w życie zarówno ludzi w latach 50-tych (np. kwestia, że nikt nie mieszał
się do przemocy męża w stosunku do żony, bo uważano to ich za prywatną sprawę),
jak i obecnie. W swym kryminale Grafton mówi
o naturze ludzkiej- miłości, zazdrości, szantażach emocjonalnych,
kłamstwach, wykorzystywaniu innych, pojmowaniu przyjaźni. O tym, że człowiek chce
jakiegoś zakończenia, inaczej zawsze by się mogło wydarzyć coś nowego. Ale
można wybrać to, w co chce się wierzyć. Także zaserwowana zostaje lekcja, że
to, co jednego dnia wydaje się najważniejsze, następnego dnia staje się
bezwartościowe. I na odwrót.
„Kłamanie jest jak sztuczka magiczna- trzeba skupić uwagę widza na
czymś nieistotnym, żeby nie zauważył oszustwa”.
Podsumowując, „C jak cisza” jest
udanym kryminałem detektywistycznym z serii Alfabet Zbrodni, którym mogę
polecić osobom nie oczekującym zawrotnej akcji, ale bardziej miłośnikom dochodzenia do ukrytych sekretów
sennego miasteczka, których nie zrazi pewna wkradająca się monotonia w
fabułę, jednak całość pisana lekkim stylem z domieszką sarkazmu (do tego talent
w opisywaniu szczegółów) plus wgląd w relacje międzyludzkie daje ciekawą
lekturę.
OCENA 4,8/6
Ruda i wredna bohaterka, to lubię, zapiszę sobie tytuł, chętnie sięgnę
OdpowiedzUsuńMoże być całkiem ciekawa. Lubię kryminały. Czasami nie przeszkadza mi ta monotonia nawet, więc zajrzę i przekonam się czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńLubię, gdy autor dba o szczegóły w książce. Zwłaszcza w kryminale.
OdpowiedzUsuńNie znam serii Alfabet Zbrodni, ale chyba jednak nie szybko się to zmieni, ponieważ od dobrego kryminały oczekuje przede wszystkim dynamicznej, zwrotnej akcji a skoro tutaj tego nie ma, to ja raczej spasuje.
OdpowiedzUsuńNie słyszałem o tej serii, ale jak wypatrzę ten znaczek to przygarnę jakąś książeczkę. Oby była równie dobra co "C jak cisza"
OdpowiedzUsuńW tym momencie nie mam ochoty na kryminał, ale może kiedyś... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUczucia mam mieszane. z jednej strony lubię tak jaj Cyrysia, kryminały o dynamicznej akcji. Jednak z drugiej strony zaciekawiłaś mnie tą pozycją:)
OdpowiedzUsuńLubie takie śledztwa bez tych wszystkich nowoczesnych technik, kiedy wszystkiego dowiadujemy się od innych i kiedy wszystko trzeba samemu powiązać!
OdpowiedzUsuńAkurat kryminały bardzo lubie czytać :)
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie postacią Violet, ten kryminał wydaje się być warty przeczytania :)
OdpowiedzUsuńSerii nie znam, ale lubię takie książki, więc może to coś dla mnie :) Postaram się przeczytać!
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi na nią ochoty :-)
OdpowiedzUsuńBrzmi jak dla mnie interesująco, więc z chęcią się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. A wiesz, że lubię kryminały :) Jeśli wpadnie mi w ręce, to przeczytam.
OdpowiedzUsuń