Autor: Magdalena Zimny-Louis
Wydawca: Replika
Rok: 2012
Stron: 424
„Każdy człowiek ma swoją historię,
którą można by opisać. Byłyby to dobre książki. Żyjemy ciekawiej niż nam się wydaje.”
To rodzinna opowieść oczami
80-letniej Tosi, która przeżyła wiele, jest pogodzona z
nieuniknionością śmierci i postanawia zostać w swoim mieszkaniu. Poznajemy jej
sposób myślenia, gdy w licznych retrospekcjach zaznajamia nas ze swoim życiem i
ogromnym wpływem jaki miała na jej poczynania tytułowa Pola- ciotka rodem z
przedwojennych opowieści, za którą ogromnie tęskni.
Tosia Pogorzelska
to żona, matka, babcia pełna ciepła, życzliwości, miłości i życiowej mądrości. Obdarzona
dowcipem, z dystansem do siebie i ciętym językiem jest nieszablonową postacią,
bo sama przed sobą przyznaje się do drobnych kłamstewek, pewnej małostkowości i
niestabilności uczuciowej. Wbrew moim obawom nie skupiła się na swojej starości
i bolączkach, bardziej troszczyła się o bliskich. To dobra narratorka przenosi
czytelników z wydarzeń współczesnych do przeszłości, ma smykałkę do opowieści,
choć przyznam, że czasami chwilę zajmowało stwierdzenie o jakich wydarzeniach
opowiada.
Tytułowa Pola
to natomiast postać z barwnym życiorysem. Kapitanowa, tajemniczo zniknęła w
czasie wojny, potem powróciła na łono rodziny, jednak pokłóciwszy się z matką
Tosi nigdy już nie wraca na podkarpacką wieś. Za to bierze do siebie i męża
Artura nastoletnią Tosię, uczy ją nowoczesności, poszerzania horyzontów, ta zaś
jest jej bardzo oddana, uważa ją za pokrewną duszę. Wprawdzie tytuł mnie
zmylił, bo myślałam, że to ona będzie stricte epicentrum i zarazem narratorką,
ale inny pomysł autorki wyszedł książce na dobre.
Zagłębiając
się w opowieść Tosi mamy okazję poznać
losy zwyczajnej polskiej rodziny. Ogólnie książka mi się spodobała, choć
nie odczułam miejscami klimatu czasów komunizmu, transformacji, Warszawy lat
50-tych, bo jak sama Tosia stwierdziła, wtedy stała obok tej społecznej
niesprawiedliwości, ale nie zanurzała się w nim. Do pewnego zdarzenia daje się
to odczuć, potem już bohaterka zdaje sobie sprawę, że ma w rodzinie zarówno
działacza UB, jak i członków Solidarności, ta realność otoczenia wdziera się w
życie Tosi. Szkoda,
że znalazłam jeszcze coś niepozytywnego: ukazanie skłóconej rodziny przez
politykę i religię, niestosowne zachowania, wylewanie żali, odgrzewanie starych
zatargów, takie przepychanki między rodzeństwem jakoś tak obniżyły przyjemność
lektury.
W teraźniejszości bohaterka zwraca
uwagę na prymitywne myślenie nas, Polaków, obwinianie
innych, nietolerancję, wścibskie sąsiadki, brak anonimowości w blokach. Opowiada
o perypetiach ze służbą zdrowia, o szastaniu słowem miłość, o stosunku do
bogactwa. Jak to się wszystko w życiu zmienia, o przypadku który styka ze sobą
ludzi, o tym, ze sami siebie możemy zaskoczyć.
Na
łamach tej powieści występuje wiele bohaterów, co pozwala poprzez na pozór zwyczajne
wydarzenia ukazać życie w całej jego głębi: porzucenie rodziny przez ojca i
męża, problem hikikomori (drastycznego wycofania z życia społecznego w
wirtualny świat), samobójstwo, bolesne straty, relacje córki z matką,
wchodzenie w dorosłość, młodzieńcze zauroczenia, zdrady, miłość i przyjaźń.
Porównuje dawniej i dziś, miasto i wieś, ale czy tak naprawdę dużo się
zmieniło? Niezależnie od czasów rodzina jest ważna, walczymy o szczęście. W
latach 50-60 tych ludzie też się kochali, zdradzali, oszukiwali, może tylko
bardziej w ciszy, bo nie było mediów, które by to rozgłaszały.
Myślę,
że każdego czytelnika po tej historii najdzie jakaś refleksja, gdy poczyta o losach rodziny Pogorzelskich. Może dać
przykład Pola, która aktywnie kreowała swoje życie, bo jak napisała w liście do
Tosi: „Pomyłkę można popełnić, ale nie można
w niej tkwić.” I jeszcze coś bardzo ważnego... dotyczy odchodzenia ludzi- mamy mało czasu na załatwienie spraw, bo
życie jest krótkie, stąd kochajmy najbliższych. A odejść możemy nie wśród bólu
i rozpaczy, lecz w niejakim spokoju, w domu wśród bliskich, po dokonaniu
rozrachunku z przeszłością.
„Oto okręt dobił do brzegu, po
krótkim, niespokojnym rejsie czas wysiadać.”
„Pola” to wielowątkowa opowieść
rodzinna z frapującymi historiami w środku, dziejąca się dawniej i dziś,
znakomita dla fanów polskiej prozy obyczajowej, w tym sag rodzinnych.
Zapowiada się ciekawie. Co prawda teraz nie mam czasu na czytanie, ale może kiedyś indziej, kto wie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka i mnie mogłaby się spodobać. Z chęcią bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńOOO takie sagi to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, wątpię by mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńNie jestem zainteresowana tą lekturą. Wolałabym "zwyczajną" opowieść o jednej rodzinie i nestorce rodu, pozbawioną tego typu refleksji.
OdpowiedzUsuńW sumie to jest zwyczajna- niezwyczajna opowieść o jednej rodzinie plus ich przyjaciołach, ale nie namawiam jak czujesz, że nie dla Ciebie. Pozdrawiam :)
UsuńO autorce słyszałam i lubię wielowątkowe powieści, więc z chęcią się skuszę.
OdpowiedzUsuńNie mam serca do książek tej autorki, może dlatego że multum w nich stereotypów, których serdecznie nie znoszę, dlatego zrażona, głownie powieścią "Ślady hamowania", raczej nie sięgnę po tę lekturą.
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę, bo piszesz o niej naprawdę fajnie ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie historie rodzinne :) chętnie przeczytam, szczególnie, ze nie znam zupełnie twórczości autorki :)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu kupiłam tę książkę i mam zamiar ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńJuż zapisałam :)
OdpowiedzUsuńOooo, zapowiada się bardzo ciekawie, muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuń