Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2016
Stron: 360
Bycie żoną swojego męża ma pewne
zalety – pełne konto i nadmiar wolnego czasu. W zamian wystarczy tylko
pilnować, by mąż nie zapominał, dzięki komu żyje pełnią szczęścia. Układ działa
jak w zegarku, ale do czasu… Jolka, Martusia i Kama pewnego dnia odkrywają, że
w metryce lat im przybywa, nie ubywa, pojawiają się kurze łapki, dodatkowe
kilogramy, a w życiu ich mężów inne kobiety.
Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy…
W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową.
Żeby to tylko było takie proste…
Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy…
W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową.
Żeby to tylko było takie proste…
Trzy przyjaciółki:
Jola, Kamelia i Marta chcą drastycznie zmienić swoje życie, ale problem polega
na tym, że każda zmiana mogłaby się skończyć obniżeniem stopy życiowej- no bo
jak się tu rozwieść, przez te wstrętne intercyzy! Ale jest pewien inny plan: zostać wdową…
„Intercyza, czy nie, żona
dziedziczy wszystko.”
Kobiece
głowy zaczynają intensywnie pracować, w końcu trzeba popełnić zbrodnie (trzy)
doskonałe, chcący czy niechcący, celowo czy przypadkowo, muszą zdecydować, co
mają robić. Nie zabraknie zabawnych rozmów bohaterek-konspiratorek, czarnego
humoru. W trakcie z jednej z akcji nawet zaprzyjaźnią się z pewną Sandrą,
ambitną i bezwzględną prawniczką, z określonym planem na życie, której
przeszłość powróciła do jej obecnego życia jak zły szeląg.
„To on już nie żyje?
Dokonuję wizualizacji celu.”
Nie
sposób nie polubić bohaterek, nawet Sandra okazuje się być człowiekiem,
natomiast ich mężowie to prostaki i łajdaki. Okazuje się też, że policyjny
instynkt nie zawodzi i los płata niespodziewane figle, a życie pełne jest
niespodzianek.
„Były
sobie świnki trzy” to sytuacyjna, pełna
czarnego niekiedy humoru, komedia napisana z przymrużeniem oka z wątkiem
kryminalnym- skierowana głównie dla czytelniczek na poprawę humoru.
Dynamiczna akcja, wyraziste (nawet przejaskrawione postacie), wątek przyjaźni-
to niewątpliwe plusy. Na książkach Rudnickiej jeszcze się nie zawiodłam!
„Mam własną świętą.
Jaką?
Matkę wszystkich matek. Świętą
naiwność.”
OCENA:
5/ 6
Lubię czarny humor i komedie kryminalne. To coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ksiązki Rudnickiej, a najbardziej serię o Nataliach. :)
OdpowiedzUsuńPo książki Olgi Rudnickiej mogę sięgać w ciemno.
OdpowiedzUsuńAkurat ta książka podobała mi się nieco mniej, za to świetnie bawiłam się przy najnowszej - "Granat poproszę!". :)
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze na półce "Fartowny pech" do przeczytania :)
Usuńjeszcze nic tej autorki nie czytałam, a zachęciłaś mnie . Czy warto zacząć od tej pozycji?
OdpowiedzUsuńMożna zacząć, polecam też "Cichy wielbiciel" (o stalkingu dająca do myślenia pozycja) oraz z komedii kryminalnych serię o Natalii.
Usuńo to zdecyduję się na Cichego wielbiciela i zobaczę jeszcze Lilith :) bo tematyka mi się podoba :)
UsuńFaktycznie, nawet bardzo czarny ten humor ;)
OdpowiedzUsuńSpojrzenie EM
Jestem bardzo ciekawa książek tej autorki, jeszcze nic jej nie czytałam. A zapewne jak już się zdecyduję to sięgnę po tę książkę, bardzo zaciekawił mnie czarny humor w tej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam WiktoriaCzytaRazemZWami