Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2016
Stron: 440
Samantha Whipple po przedwczesnej
śmierci ojca według powszechnej opinii staje się dziedziczką skarbu w postaci
licznych pamiętników, obrazów, listów oraz rękopisów powieści pozostawionych
przez znane przedstawicielki rodu Brontë. Wedle spekulacji znawców i miłośników
tematu otrzymała te skarby w spadku po swojej rodzinie, która od lat skrzętnie
skrywa je przed światem. Samantha tymczasem żyje w przekonaniu, że nic takiego
nie istnieje, a wszystkie te domysły można włożyć między bajki.
Gdy podejmuje studia na Oksfordzie, przekonuje się jednak, że mityczne przedmioty z przeszłości istnieją. Główną rolę w jej życiu zaczynają odgrywać stare książki z odręcznymi notatkami ojca. Zgłębiając tajniki literatury pod okiem przystojnego, choć nieprzeniknionego profesora, Samantha wyrusza na poszukiwania tajemniczej spuścizny po swoich przodkach.
Gdy podejmuje studia na Oksfordzie, przekonuje się jednak, że mityczne przedmioty z przeszłości istnieją. Główną rolę w jej życiu zaczynają odgrywać stare książki z odręcznymi notatkami ojca. Zgłębiając tajniki literatury pod okiem przystojnego, choć nieprzeniknionego profesora, Samantha wyrusza na poszukiwania tajemniczej spuścizny po swoich przodkach.
Samantha
zaczyna studia na Oxfordzie, na wydziale literatury angielskiej. Pochodzi ona z rodziny sióstr Brontë,
które „nawet zza grobu potrafiły
dokonywać rzeczy, które wykraczały poza moje możliwości”. Te pokrewieństwo
jest dla bohaterki niczym przekleństwo, do tego jej zmarły ojciec pozostawił
jej w spadku ezoteryczne lekcje zwane Przestrogami doświadczenia oraz zakładki
jako wskazówki do prezentu. Czym one są?
Opis fabuły brzmi nawet intrygująco,
ale niestety muszę stwierdzić, że ta lektura nie spełniła moich oczekiwań.
W sumie ciężko mi określić czy to pomysł, czy wykonanie było nietrafione. Sam
to dziewczyna bardzo ekscentryczna, typ bardzo samotny, wydaje się być bardzo
pochłonięta historią słynnych sióstr pisarek, ale nie ma pasji. Nie cierpi
schedy po przodkach, ale szuka skarbu- tego nie rozumiem, często mnie irytowała.
Liczyłam, że inaczej zostanie przedstawiona relacja bohaterki z jej promotorem James Orville, „młodym i
niebrzydkim”- a z jednej strony została przedstawiona bardzo schematycznie
(wiedziałam co nastąpi), z drugiej strony dziwne są ich polemiki i dyskusje o
literaturze, którą inaczej postrzegają. Ich spotkania są pełne sprzeczności:
nie dogadują się, ale ciągnie ich do siebie.
„Z pewnym niesmakiem stwierdziłam,
że mnie to pociąga. Najwyraźniej nie mogłam się oprzeć inteligencji.”
Myślę, że największym mankamentem
tej książki jest wolna, czasami wręcz nużąca akcja oraz mała ilość słabo
zarysowanych bohaterów. Powiedziałam bym nawet, że ci,
których już nie ma: jak siostry Bronte czy ojciec Sam, bardziej są obecni na
stronach, niż pozostali. W sumie najbardziej zaakcentowanym wątkiem jest mocna więź,
jaka łączyła Sam z ojcem, przywołuje ona niejednokrotnie wspomnienia z
przeszłości, stara się rozwikłać jego mętne wskazówki.
Z
kolei oryginalne są refleksje i analizy
dzieł literackich sióstr, szczególnie w pamięć zapadła mi ta na temat
relacji bohaterów „Wichrowych Wzgórz”- która teraz sprawiła, że trochę inaczej
patrzę na tamtą lekturę.
„Nic nigdy nie jest tylko
opowieścią.”
„Ostatnia
z rodu Bronte” to opowieść dla fanów
sławnych sióstr pisarek, dla tych, którzy lubią doszukiwać się ukrytych znaczeń
i przesłań, których nie zrazi dosyć monotonna fabuła, pełna pewnej dozy
obsesji bohaterów i ich szalonych decyzji. Decyzję, czy się z nią zapoznać,
pozostawiam czytelnikom.
OCENA:
4-/ 6
Mam tę książkę w postaci e-booka, ale nie jestem przekonana po kilku stronach...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że bohaterowie są tak słabo zarysowani.
OdpowiedzUsuń