Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok: 2008
Stron: 256
Wenecja, rok 1862. Na pokładzie
parowca kursującego pomiędzy Triestem a Wenecją zostaje znalezione ciało wysoko
postawionego cesarskiego oficera, a obok niego ciało zgwałconej i uduszonej
dziewczyny. Śledztwo rozpoczyna wezwany na miejsce tragedii komisarz Alvise
Tron, pochodzący ze starej szlacheckiej rodziny. Jak się wkrótce okazuje,
zamordowana dziewczyna jest prostytutką, oficer - cesarskim kurierem, śledztwo
przejmuje więc policja wojskowa. Komisarz pragnie jednak rozwiązać zagadkę
samodzielnie. Podobny cel stawia sobie cesarzowa Sissi, która spędza karnawał w
Wenecji znajdującej się w tym czasie pod władzą Habsburgów. Cesarzowa czuje się
nie tylko samotna i znudzona, ale również osobiście dotknięta wydarzeniami -
zginęły bowiem listy, które przewoził zamordowany kurier. Dzięki jej pomocy
Tron odkrywa, że nie jest to jedyna zbrodnia, jaką ma na sumieniu poszukiwany
morderca…
Stwierdzenie
na okładce, że to wspólne śledztwo cesarzowej i komisarza, jest trochę na
wyrost- prawie do końca prowadzą oni osobne śledztwa, dopiero przy końcu
wymieniają się informacjami.
Commissario
Tron, potomek znanego, choć teraz bliskiemu bankructwa rodu na wezwanie udaje
się do morderstwa na statku. Jednak ktoś z wojskowej policji szybko chce rozwiązać
śledztwo, twierdząc, że ma motyw (polityczny) i zabójcę. Jednak Tron nie może
pozbyć się uczucia, że coś tu nie gra, nie wierzy w oficjalną wersję
przestępstwa. „Ta sprawa jest jak
łamigłówka- obrazek, na który wystarczy patrzeć dostatecznie długo, by odkryć
coś, czego normalnie się nie dostrzega.” Przecież nie zaszkodzi, gdy zada
paru osobom kilka pytań, w tym celu przemierza weneckie uliczki- a w tym czasie
Wenecja należała do Austrii. Tło
historyczne może nie jest mocno zarysowane, ale jak na kryminał retro
wystarczające. Co do bohaterów wyróżnia się chyba tylko Tron oraz cesarzowa
Elżbieta, która realizuje sprytnie własne plany (np. wycieczka z watą w
ustach).
Ogólnie
udany kryminał retro, szczególnie
ciekawy jest początek i wydarzenia, przy zakończeniu, gdzie morderstw przybywa
i akcja przyśpiesza. Do twórczości Remina może zachęcić także jego sardoniczne
poczucie humoru przy obyczajowych obserwacjach. Wydarzenia są w sumie dosyć
prawdopodobne, mamy także zalążek romantycznej przygody. Wyczytałam, że są
dalsze przygody komisarza Trona, jak będę miała okazję to przeczytam.
OCENA:
4,7/ 6
Nie ciepię kryminałów retro. Czytałam może z sześć w swoim życiu i wszystkie jak jeden mąż ogromnie mnie wynudziły. Zdecydowanie wolę te, osadzone we współczesnych realiach.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kryminały retro, więc z chęcią bym zajrzała do tej książki.
OdpowiedzUsuńRok 1862 i już to brzmi jak książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńKryminały lubię w ogóle, więc chyba to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKażdy kryminał retro biorę w ciemno ;)
OdpowiedzUsuńTytuł bardzo mi się podoba, okładka odstrasza, fabuła skłania do zastanowienia;) Nie boję się kryminałów retro, wręcz przeciwnie - więc może przy okazji warto sięgnąć i po ten;)
OdpowiedzUsuńKryminału retro chyba jeszcze nigdy nie czytałam. Ten zapowiada się ciekawie, kiedyś się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuń