Wydawca: WAB
Rok: 2014
Stron: 384
Komendant po wyczerpującej chorobie
marzy o chwili odpoczynku. Gdzieś za wielkim miastem, z dala od problemów
Scotland Yardu, wśród przyjaciół. A w zasadzie przyjaciela. Jedynego, którego
dotychczas miał. Ojca Baddeleya, który mieszkał w Folwarku Toynton na wyspie
Dorset wśród nieuleczalnie chorych i niepełnosprawnych oraz ich opiekunów. Na
ich ostatnie spotkanie i odnowienie relacji, niestety, zabrakło czasu zarówno
Adamowi Dalglieshowi, jak i pastorowi. Wyprzedziła ich śmierć, która przyszła
nieoczekiwanie we śnie. Po starym znajomym pozostały jedynie materialne rzeczy,
modlitewnik, sekretarzyk i książki, które przypadły w spadku policjantowi i
trzeba przygotować do przewiezienia w inne miejsce. Podczas porządków w
zajmowanej przez duchownego chacie detektyw znajduje dziwny anonim. W ciągu
kilku dni spędzonych wśród pensjonariuszy okazuje się, że także do nich ktoś
wysyłał tajemnicze i oszczercze listy. Gdy sprawy przybierają nieoczekiwany
obrót i zagrożone staje się życie głównego zarządcy, Adam przystępuje do
działania.
Mimo wszystko ten klasyczny
kryminał okazał się rozczarowujący. Początek to prywata
detektywa, który po chorobie postanawia odwiedzić pastora, który chciał się go
poradzić w pewnej sprawie. Jednak zmarł przed przybyciem gościa. To nawet było
obiecujące, ale ciężko mi było wdrożyć się w ten kryminał. Widać, że są jakieś tajemnice, konfliktowe stosunki między
pensjonariuszami, podejrzliwość i niechęć, ale… Coś zgrzyta, za dużo
nieistotnych opisów, do połowy mało znaczącej akcji. Za dużo rozmyślania o
śmierci złośliwego Victora- gdzie nie wiadomo czy był to wypadek, samobójstwo
czy może morderstwo. Właśnie brakuje
dowodów i przekonania, że działo się tam coś przestępczego- brak dowodów,
ale Adam ma przeczucie. Na pierwszym wspólnym podwieczorku, czuje się nie na
miejscu, gdy inni uczestniczą w tylko znanej im rozgrywce- podobnie ja, jako
czytelnik nie mogłam przeniknąć zamysłu autorki. Chociaż muszę przyznać, że sylwetki bohaterów są interesujące: ich
pragnienia stoją w kontraście do ich sytuacji życiowej, sprawności fizycznej.
Od połowy dzieje się tu więcej: kolejne zgony, pożar, aż do zakończenia, w
którym Dalgliesh rozwiązuje nagle zagadkę. Powiedziałabym, zbyt nagle, porównując
do wcześniejszego tempa kryminału. Choć na plus poczytuje, że akurat takie
rozwiązanie nie przyszło mi do głowy.
Nie
do końca bym poleciła „Czarną wieżę”, w gruncie rzeczy na niej się zawiodłam.
Jednak czytelnik ciekawy, co może się dziać w takim skupisku różnych osób i nie
będzie mu przeszkadzała nierówna akcja, może spróbować lektury.
OCENA:
4-/ 6
Dobrze, że chociaż sylwetki bohaterów okazały się interesujące. Szkoda, że to taki słaby kryminał.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, chyba jednak dam sobie spokój z tą książką, tym bardziej, że obecnie czytam pewien kryminał, który mocno mnie rozczarowuje i mam już dość tego gatunku.
OdpowiedzUsuńSzkoda, a zapowiadało się fajnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy ta książka by mi się spodobała, ale ze względu na gatunek, byłabym skłonna "stracić" na nią trochę czasu. ;)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie by się bardziej spodobała.
UsuńNo cóż, Christie to nie jest;)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie tym razem.
UsuńChyba nie ma sensu po nią sięgać. Sama fabuła też mnie szczególnie nie zaciekawiła, a uważam, że jest wiele kryminałów, które zasługują na przeczytanie, więc raczej nie ma po co wybierać takich przeciętniaków.
OdpowiedzUsuńPoszukam i sprawdzę na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńJeśli już się zabieram za jakiś kryminał (a nie czytam takich za często), to jak w przypadku każdej książki, lubię aby fabuła nawet z pozoru niewiarygodna było potwierdzona w umyśle czytelnika przez to, jak autor ją zaprezentował. Tym razem chyba spasuję ;)
OdpowiedzUsuńja zawiodłam się na innej książce tej PD i jakoś nie mam ochoty sięgać po inne ;/
OdpowiedzUsuń