Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok: 2012
Stron: 512
Sophie Brinkmann jest pielęgniarką i
samotną matką. Jej życie całkowicie się zmienia, gdy poznaje w szpitalu nowego
pacjenta. Hector Guzman, wydawca z Hiszpanii, pociąga ją w nieodparty sposób i
wkrótce zaczynają się spotykać. Hector ma jednak drugie oblicze – jest szefem
andaluzyjskiej organizacji przestępczej, uwikłanej w międzynarodowy handel
narkotykami. Sophie zostaje wplątana w walkę między dwiema organizacjami
przestępczymi a szwedzką policją. Staje się pionkiem w niebezpiecznej grze.
Będzie musiała poświęcić wszystko, w co wierzy, by uratować siebie i syna.
„Andaluzyjski przyjaciel” to thriller sensacyjny, który tak do połowy zapowiadał się bardzo
dobrze, jednak jego dalsze wykonanie mnie rozczarowało. Poznanie przez Sophię
Hectora, ich pierwsze spotkania, a także pojawienie się „na scenie” kilku
innych postaci- to wszystko opisane było z
werwą i psychologiczną analizą postaci. Widać, że bohaterka lubi swoją
pracę, jednak ucieka w bezpieczną w samotność, a także, że pociąga ją Guzman.
Intrygujący jest pewien wynajęty zabójca, gangsterzy, którzy wykonują rozkazy i
nie oceniają zachowania w kategoriach dobra i zła, ogarnięty obsesją lekoman
Lars. W sumie cały czas akcja
obfituje w dynamiczne, czasami wstrząsające czy widowiskowe wydarzenia:
pościgi, porwania, zabójstwa, które potrafią zaskoczyć, koncentruje się wokół
przestępczości zorganizowanej, sfery bogactwa i władzy.
Co jednak jest felerem tej powieści? Z pewnością to kwestia subiektywnego
odbioru, jednak jak dla mnie za dużo
było niepotrzebnych komplikacji, czasami mało zrozumiałych zwrotów akcji. Każdy
każdego szantażuje, szpieguje, manipuluje, posuwa się do gróźb- miejscami
niejasne są powiązania między bohaterami oraz ich motywacji, co sprawiało, że
miejscami po prostu się gubiłam w fabule. Zabrakło mi- chyba najbardziej- wytłumaczenia motywacji Sophie, która
jest centralną figurą w tym „czymś”, ukazania większej ilości jej emocji-
wprawdzie jest, że się boi, ale tego „nie czuć”.
Dla kogo jest ta
powieść? Z pewnością dla fanów „męskiej”
prozy sensacyjnej, brawurowej, wielowątkowej akcji o organizacjach
przestępczych. Znalazłam informację, że to pierwsza część trylogii, stąd
pewnie takie, a nie inne zakończenie. Nie sądzę jednak, bym skusiła się na
kolejną część.
„Balansujemy
na granicy prawnej anarchii.”
OCENA: 4/ 6
Szkoda, że tak słabo to wyszło. Na razie spasuję.
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, tym razem podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńSkoro tak, to polecę ją mojemu narzeczonemu. On lubi takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką męskiej prozy sensacyjnej. Rzadko czytam powieści sensacyjne, wolę kryminały i thrillery.
OdpowiedzUsuń