Wydawnictwo: Novae Res
Rok: 2016
Stron: 350
Eliza
Ostaszewska, poetka utrzymująca się z pracy w bibliotece i z korepetycji,
właśnie wydała tomik swoich wierszy, a zaprzyjaźniony pub zorganizował jej
wieczór autorski. Nie jest jej jednak dane nacieszyć się sukcesem, ponieważ już
nazajutrz odbiera tajemniczy telefon ze szpitala. W jednej chwili dramatyczna
przeszłość gwałtownie wkracza w jej życie i całkowicie je zmienia.
Co się wydarzy, gdy unikająca bliskich związków trzydziestolatka z dnia na dzień zostanie matką nastoletniej dziewczynki? Jak artystka, kochająca literaturę i sztukę absolwentka kulturoznawstwa poradzi sobie z prowadzeniem firmy? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów?
Co się wydarzy, gdy unikająca bliskich związków trzydziestolatka z dnia na dzień zostanie matką nastoletniej dziewczynki? Jak artystka, kochająca literaturę i sztukę absolwentka kulturoznawstwa poradzi sobie z prowadzeniem firmy? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów?
Do
dosyć nudnego życia Elizy pewnego dnia wkracza przeszłość: jej dawna
przyjaciółka z dzieciństwa, Helena, prosi bohaterkę, aby zaopiekowała się jej
nastoletnią córką Agatą. Bo Helena nie ma już czasu… Do tej pory Eliza była
zupełnie sama, nie ma rodziny, a teraz ma nagle zostać zastępczą matką. Jak
sobie poradzi i czy się zgodzi na plan Heleny?
Niestety ta powieść budzi we mnie
zastrzeżenia odnośnie stylu i prowadzenia narracji.
Szybko przeskakujemy od jednego bohatera, do drugiego, wydarzenia i emocje
towarzyszące poznajemy za pomocą rwącego się strumienia myśli. Nie wszystko
zostało wyjaśnione, wątki są zaczęte, pourywane- nie wiem, czy to był
zamierzony efekt, czy nie, ale ciężko się czyta. Ponadto za dużo opisów, za mało dialogów, akcja toczy się zbyt wolno.
Czytelnik składa tę historię z okruchów- jedna od jednego bohatera, druga
od drugiego- bo losy postaci najpierw toczą się osobno, potem zaczynają się
krzyżować, przeplatać, wejdą oni w relacje między sobą.
„Zaczynam się bać. A właściwie…
boję się bardzo.”
Odnośnie
przedstawienia wątku miłosnego- też mam mieszane odczucia. W przeszłości
bohaterom mogło wyjść, ale na skutek przypadku i nieporozumienia nie wyszło,
stracona szansa na związek i wspólne życie. A gdy teraz doszło do spotkania, to
wątek rozwijającej się między nimi relacji został pominięty, nieopisany.
Z
bohaterów mało podobały się ich kreacje- raczej tylko Agata i Dagna miały
większy potencjał- jedna teraz się pilnuje, udaje twardą i dorosłą, a druga
nierozumiana przez rodziców i rówieśników uwikłała się w niewłaściwy związek,
który doprowadził do tragedii. Paula w lekkomyślny sposób szuka zapomnienia i
ucieczki od problemów, kłócąc się z mężem, zaś Albert często irytował.
„Klamki
i dzwonki” to współczesna powieść
obyczajowa, z wątkiem miłosnym i rodzicielskim o przewrotnym losie.
Przedstawia różnych bohaterów w różnych problemach, kiedy poszukują równowagi w
życiu, szczęścia i spełnienia, ponoszą konsekwencje wyborów. Mnie jednak ta
powieść ani nie urzekła, ani nie zapadła w pamięć.
OCENA:
4-/ 6
Nie mam jej na razie póki co w planach.
OdpowiedzUsuńZ chęcią po nią sięgnę, zapowiada się interesująco. :)
OdpowiedzUsuńJa szczerze pisząc nie znam jeszcze twórczości autorki i póki co nie zapowiada się na to, aby w najbliższym czasie miało to ulec zmianie :/
OdpowiedzUsuńNa razie nie będę się za nią rozglądała.
OdpowiedzUsuńPani Magdalena ma już kilka książek na swoim koncie, a ja nie znam żadnej. Muszę w końcu nadrobić braki w tej kwestii.
OdpowiedzUsuń