Wydawnictwo: Marginesy
Rok: 2017
Stron: 432
W 1837 roku osiemnastoletnia
Aleksandryna Wiktoria obejmuje panowanie. W ciągu zaledwie kilku dni zostaje
przedstawiona parlamentowi i przeniesiona do Pałacu Buckingham. Zostaje rzucona
w wir dworskich intryg, polityki, zdrad, miłostek
i płomiennych romansów. Czy młoda królowa sprosta pokładanym w niej oczekiwaniom? Czy stanie się marionetką w rękach doradców, czy zdoła zachować niezależność? I czy uda jej się mądrze rządzić targaną konfliktami Wielka Brytanią?
i płomiennych romansów. Czy młoda królowa sprosta pokładanym w niej oczekiwaniom? Czy stanie się marionetką w rękach doradców, czy zdoła zachować niezależność? I czy uda jej się mądrze rządzić targaną konfliktami Wielka Brytanią?
„Wiktoria” to powieść scenarzystki
serialu o tym samym tytule. Niedawno oglądałam serial (tutaj
link) i muszę przyznać, że moje odczucia po przeczytaniu powieści są bardzo
podobne. Często miałam przed oczami poszczególne sceny z serialu.
Wiktoria,
a właściwie Aleksandryna, w 1835 roku nie wie, co to znaczy być królową, ale
wie, że „pewnego dnia zostanie królową,
teraz już była tego pewna.” Pobiera lekcje u guwernantki Lehzen oraz musi
słuchać się matki i jej przyjaciela, ambitnego Johna Conroya. Wieść o śmierci
jej wuja oznacza dla niej włożenie korony na głowę… Od tamtej pory „dzisiaj mogła robić wszystko, czego
zapragnęła.”
Ta
powieść skupia się na przedstawieniu
początku panowania młodej, niedoświadczonej królowej, która walczy zarówno
z rodziną, jak i z rządem o swoją niezależność. Fascynujące było obserwowanie
jak rozwija się relacja Wiktorii z premierem Williamem Melbourne (czyli lordem M, jak zwykła ona go nazywać); to
mieszanka fascynacji, pomocy, to dla niej człowiek, który jej słucha, nie tylko
mówi, co ma robić. Staje się dla królowej niezbędny, jak powietrze, zna niuanse
władzy i polityki, „on znałby odpowiedzi
i zawsze wszystko wie.” Ale nic nie trwa wiecznie i pewnego dnia nadzieja
miesza się z rozpaczą.
„Wczoraj coś zrozumiałam, lordzie
M.”
Najważniejszym
zaś wątkiem jest oczywiście portret samej
Wiktorii: niezależna i uparta, to
jak chce wyzwolić się spod skrzydeł matki i Conroya (jej widoczna niechęć do
towarzysza księżnej oraz żal do matki). Wiktoria nie unika oczywiście błędów,
słucha pewnych plotek, a wśród dworzan z czasem wyczuwa niezadowolenie.
Szacunek czytelnika budzi zaś przez pewną dumą z własnej osoby, niepoddawanie
się atakom oraz przez bezpośredniość i dobre serce. Z czasem jej wujowie
wyrażają zainteresowanie jej statusem matrymonialnym, pojawiają się pewni
kandydaci na męża.
„Wiktoria”
ma znamiona poczytnej powieści historycznej
o młodej królowej; to historia o
władzy, miłości, nadziejach i pomyłkach. Nie brakuje też polityki,
nastrojów społecznych, czy emocji. Czytelnik, jak i Wiktoria mogą się
przekonać, że „aby być królową, trzeba być
kimś więcej, niż małą dziewczynką w koronie.” Przez taką, a nie inną
końcową scenę, wierzę, że doczekamy się drugiej części historii o królowej
Wiktorii- chciałabym wiedzieć, jak dalej potoczą się jej losy, zarówno jako
władcy, jak i kobiety.
OCENA:
5/ 6
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie
dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Oglądałam serial, ale na książkę też mam chrapkę ;)
OdpowiedzUsuńMam zamiar zacząć dzisiaj oglądać serial ^^
UsuńCieszę się, że książka wypadła dobrze. Mam ją już u siebie i niedługo zabieram się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńPolityka, emocje, nieźle. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuńNie jestem jakąś wielką wielbicielką romansów, ale od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po książkę z tego gatunku, dlatego w wolnej chwili postaram się mieć na uwadze powyższy tytuł.
OdpowiedzUsuń